niedziela, 4 sierpnia 2013

Bezpieczna opalenizna z butelki - Dove Summer Glow

Tym razem recenzja na specjalne życzenie Asi :*

Wprawdzie lato w pełni, ale zima w tym roku była wyjątkowo długa. Zazwyczaj już w maju próbuję złapać pierwsza opaleniznę. Niestety w tym roku liczne czynniki złożyły się na to, że nie było okazji :(. Maj też był dosyć chłodny. I co my, blade twarze :) mamy w takiej sytuacji zrobić, żeby nie przypominać córki młynarza? Solarium nie jest zdrowe i ma wpływ na przyspieszenie procesów starzenia skóry. Wprawdzie, przed większymi okazjami można sobie pozwolić na 2-3 wizyty, ale nie zbyt często.

Postanowiłam wypróbować balsam brązujący. Mój wybór padł w ciemno na Dove Summer Glowe - akurat był w promocji zamiast 19,99 kosztował 10,99. 


Przebierając nóżkami wróciłam do domu. Już chciałam się posmarować, kiedy w mojej głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza. Przecież ten balsam to łagodniejsza wersja samoopalacza, a aplikacja takiego specyfiku wymaga przygotowań. Podreptałam więc zrezygnowana pod prysznic, żeby zrobić dokładny peeling ciała. Użyłam peelingu na bazie naturalnych olejów - nawilżona skóra równomiernie przyswaja produkty brązujące.

I w końcu czynność właściwa - nakładanie balsamu Dove Summer Glow. Chciałabym zaznaczyć, że ze względu na moją jasną karnację, która przez zimę stała się jeszcze jaśniejsza wybrałam wersję do jasnej karnacji (jaśniejsze napisy na opakowaniu).


Producent obiecuje, że balsam "odżywia oraz stopniowo podkreśla naturalny kolor skóry".
Balsam jest bardzo gęsty. Najlepiej od razu ustawiać go na zakrętce, wtedy nie ma problemu z wydobyciem go z butelki. Nakrętka jest płaska i szeroka, dzięki czemu nie ma z tym problemu. Sam balsam ma delikatny, przyjemny, ale trudny do określenia zapach i kremowy kolor.
Niewielka ilość wystarcza na pokrycie całego ciała. Skóra po aplikacji nie śmierdzi tak, jak po aplikacji innych produktów brązujących, wprawdzie czuć zapach samoopalacza, ale jest znacznie mniej intensywny niż w innych balsamach tego typu. Zamknięcie solidne, ale nie grozi nam przez nie połamanie paznokci. Po użyciu należy umyć dłonie i przez co najmniej 3 godziny unikać kontaktu ciała z wodą. Balsam nie brudzi rąk i ubrań. Bardzo szybko się wchłania i delikatnie nawilża skórę, ale w końcu nie nawilżanie jest jego głównym zadaniem.


Następnego dnia po aplikacji wstałam, patrzę i oczom nie wierzę - żadnego efektu. Zła na całego użyłam zwykłego balsamu nawilżającego. Do wieczora sprawę przemyślałam i stwierdziłam, że skoro kupiłam już ten balsam brązujący, to go zużyję. Wieczorem się nim posmarowałam. podobnie przez kilka kolejnych dni - raz dziennie wieczorem. Jakież było moje zdumienie! Po kilku dniach regularnego używania skóra zaczynała się pokrywać delikatną, równomierną opalenizną! Bez smug, plam czy zacieków.
  Hura! Jednak działa! 

Dla zainteresowanych wrzucam foto ze składem:

Minusem, a może jednak plusem jest to, że kosmetyk stworzony został dla osób cierpliwych i systematycznych. Balsam spełnia swoje zadanie, ale potrzebuje na to czasu - nawet do tygodnia. Może wersja do ciemnej karnacji szybciej przyciemni skórę. W każdym razie Dove Summer Glow jest kosmetykiem wartym uwagi i przetestowania.
Obietnice producenta zostały spełnione.
Ze względu na to, że dla uzyskania widocznych efektów konieczna jest kilkukrotna aplikacja balsamu, ciężko jest nim zrobić sobie krzywdę. Jestem z niego bardzo zadowolona i zakupiłam już drugie opakowanie, właśnie dla ciemniejszej karnacji z myślą o pielęgnacji i przedłużeniu opalenizny po lecie. Na razie jeszcze go nie testowałam, ale była promocja w Rossmanie, dlaczego więc nie skorzystać?



Opakowanie: 250 ml/ 19,90 zł
Dostępność: drogerie, markety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz