sobota, 24 maja 2014

Niezbędnik na cieplejsze dni :-)

Witajcie.
Miałam oszczędzać, naprawdę chciałam, a wyszło jak zawsze...
Ale to nie do końca moja słaba wola.

Zrobiło się cieplej, słonko raczej świeci, chociaż może nie dziś, a długość rękawów i spodni diametralnie się zmniejszyła, rajstopy stały się katorgą.

Zmiana butów na lżejsze nie obejdzie się bez zwiększonej pielęgnacji i ochrony stóp. W tym celu w Rossmannie zakupiłam dwa spraye do stóp i obuwia oraz dwa kremy - z mocznikiem i chłodzący z mentorem.


W Biedronek kupiłam chusteczki nawilżanie (dobre na wszystko, szczególnie w upały) oraz duże opakowanie maszynek, ażeby nóżkami nie straszyć :-) 


Na koniec odwiedziłam aptekę i zaopatrzył am się w krem z filtrem. Wybór padł na La Roche-Posay Anthelios XL 50+ Żel-Krem suchy w dotyku. W prezencie dostałam mini wodę termalne i żel po opalania miniwersję.


Myślę więc, że moje zakupy są usprawiedliwione (przynajmniej tak się sama przed sobą usprawiedliwiam :-) 
Jak myślicie?
Znawców któryś z produktów?
Dla mnie każdy jest nowością.

PS. Mam do Was ogromną prośbę. Chcę zorganizować dla Was konkurs, ale żeby nie było zbyt łatwo chciałam przygotować jakieś zadanie. Tylko nie mam na nie pomysłu. Możecie mi jakiś podsunąć?



czwartek, 22 maja 2014

Konkurs u Ines Beauty

Witajcie!
Ines Beauty zorganizowała konkurs z rewelacyjnymi nagrodami :-)
Zobaczcie same:


Ja biorę udział. Szczęścia raczej nie mam, ale próbuję bo bardzo chciałaby przetestować nowość Benefit :-)

wtorek, 20 maja 2014

Organique Grecka pianka glicerynowa do mycia - recenzja

Witajcie!
Dzisiaj zapraszam na recenzję kolejnego hitu, jakim jest dla mnie glicerynowa pianka do mycia ciała - tym razem Grecka.

Kosmetyki Organique uwielbiam i nie wiem czy kiedykolwiek na którymś się zawiodłam.
Pianka przecudnie pachnie winogronami - tak samo jak linia Anti-Age.
Pokochałam ten zapach od pierwszego powonienia :-)

Na początku pianka mnie nie zachwyciła, nie chciała się specjalnie pienić, a jak nałożyłam więcej na ciało, przy niedokładnym spłukaniu (bo szybko, nie ma czasu) potrafiła brudzić mi ręcznik.
Był to mój błąd. Nakładałam ją dłonią na wilgotne ciało. Zupełnie inaczej wygląda aplikacja z użyciem gąbki. wtedy nawet niewielka ilość pianki obficie się pieni i zmienia prysznic w rozkosz dla zmysłów.


Producent na opakowaniu podaje najważniejsze informacje, skład, opis użytkowania.
Jest to już moje drugie opakowanie, wcześniej miałam kolonialną (niby męski zapach, ale również bardzo mi przypadł do gustu), ale Grecka jest moim zdecydowanym faworytem.


Na opakowani znajduję się zarówno data produkcji, jak i data ważności oraz wskazanie terminu przydatności po otwarciu opakowania.


Konsystencja jest jak sama nazwa piankowa, ale dosyć gęsta, jakby lekko maślana, zbita. Łatwo ją nabrać dłońmi, ale trzeba pod prysznicem uważać, żeby się woda nie nalała. Dzięki opakowaniu można ją zużyć do końca.



Ciekawy produkt, dla osób, które szukają odmiany pod prysznicem. Na pewno wypróbuję inne wersje.
Obecnie mam jeszcze w zapasie Afrykę, którą wygrałam jakiś czas temu, a w przyszłości mam jeszcze chrapkę na mleczną i pomarańczową.

Spotkałyście się z taką formą kosmetyków pod prysznic?
Jeśli nie to zapewniam, że warto wypróbować :-)

niedziela, 18 maja 2014

Kolejna porcja nowości w mojej kosmetyczce :-)

Witajcie!
Dzisiaj kolejny post o nowościach, które do mnie zawitały.
Są to głównie zakupy z ubiegłego miesiąca, które nie znalazły się w poprzednim poście...
Zapraszam :-) 


Udało mi się załapać na akcję promocyjną Love me Green i otrzymałam zestaw próbek. 
Od dawna zaglądam na stronę, ale ceny potrafią odstraszyć, tym bardziej, że moja kapryśna skóra nie toleruje wielu kosmetyków. Szkoda mi wydać tak duże pieniądze w ciemno.
Popróbuję i zobaczymy co z tego wyjdzie :-)


Puder pogrubiający do rzęs. Testuję, ale na razie nie mam o nim wyrobionego zdania. Zamówiony na Cocolita.pl. Razem z koleżankami zamawiałyśmy paletki Sleek'a oraz suche szampony Batiste i jakoś tak przy okazji wylądował w koszyku :-)


Kolejny Sleek w mojej kolekcji. Jak widać już macany - nie mogłam się powstrzymać. Paletka urzekła mnie swoimi żywymi i intensywnymi kolorami zachodu słońca, na co wskazuje nazwa paletki Sunset :-)


Korzystając z okazji promocji w Rossmanie dokupiłam jeszcze maskarę MaxFactor. Mam nadzieję, że się sprawdzi, a na razie czeka na swoją kolej :-)


W Avon była promocja dla konsultantek na kremy Anew. Wprawdzie konsultantką nie jestem, ale udało mi sie zamówić w cenie  promocyjnej trzy kremy. Kosztowały mnie 15 - 20 zł za sztukę, więc warto było kupić na wypróbowanie. Seria ta cieszy się dobrymi opiniami. Zobaczymy, jak będzie w moim przypadku...


ShinyBox zorganizował w kwietniu loterię. Udało mi się trafić rabat 100 %. Postanowiłam zamówić pudełeczko z lutego. Niestety olejek, na którym najbardziej mi zależało przyszedł z połamaną nakrętką w związku z czym nie udało mi się nim nacieszyć :-(
Niestety polityka firmy, traktująca klientki jak potencjalne naciągaczki w momencie reklamacji skutecznie zraziła mnie do firmy. W związku z tym majowe pudełko jest moim ostatnim i rezygnuję z subskrybcji. Może jeszcze kiedyś zamówię, ale jako pojedyncze i po ujawnieniu zawartości.
Rozumiem, że pudełko, które prezentuję powyżej było gratisem, ale spodziewałam się pełnowartościowego produktu. Zgłaszając reklamację, szczerze mówiąc liczyłam na zwykłe przeprosiny, a zostałam potraktowana jak oszustka. Nie mam zamiaru kopać się o gratisowy produkt i szarpać z firmą. Uznałam jednak, że skoro za pozostałe pudełka płacę i mam się w przyszłości wykłócać o pełnowartościowe produkty (baza pod podkład ze stycznia trafiła mi się podejrzana, rozwarstwiona, a i ta reklamacja nie została uwzględniona) to nie warto zamawiać. 
Z Glossybox (beGLOSSY) już zrezygnowałam, teraz czas na rezygnację z konkurencji. Przynajmniej zaoszczędzę na kosmetyk, który faktycznie mi będzie odpowiadał, a nie na kota w worku.


Kupiłam też dwa woski Yankee Candle z nowej kolekcji. Cudowne zapachy prawdziwego, soczystego, czerwonego jabłka i kwiat śliwki, który jak dla mnie pachnie jak piękne perfumy. Kiedy pierwszy raz zapaliłam w pokoju i wyszłam do łazienki, wracając zastanawiałam się kto i jakimi perfumami się w domu pryskał, bo zapach tak mi się spodobał. Okazało się, że to mój nowy wosk :-)


Na stronie Kosmetyki z Ameryki wypatrzyłam limitowane odcienie Maybelline Color Tattoo i w moim koszyku wylądowało 6 różnych odcieni:
- fuksja - Fuchsia Fever
- zieleń - Ready, Set, Green
- mięta - Icy Mint
- lawendowy - Lavish Lavender
- opalizujący błękitno-fioletowy - Cool Crush
- opalizujący błękitnozłoty-złoty - Seashore Forest


W Naturze dokupiłam Żel do brwi Catrice i mój ulubiony zmywach, ponieważ poprzedni sięgnął dna.


Postanowiłam też zadbać o rzęsy, bo na chwilę obecną są w opłakanym stanie - króciutki i jasne. Bez malowania ich w ogóle nie widać.
Skusiłam się na zachwalane serum Long 4 Lashes - na noc i serum z L'biotica.


Znacie moje nowości, sprawdziły się u Was?


niedziela, 11 maja 2014

Rossmann - tydzień trzeci

Witajcie.
Dzisiaj pokażę, co udało mi się zdobyć w trzecim tygodniu Rossmannowych promocji.
Ja wyglądały, każdy wie.
Niestety kulturę się wynosi z domu, jak rodzice jej nie wpoją, nikt nikogo tego później nie nauczy...

Jeden wielki Armagedon, a znaleźć pełnowartościowy kosmetyk graniczyło z cudem.
Miałam inne plany zakupowe, jednak stan w jakim zastałam stoiska w Rossmannie wprowadził poprawki.

Zrezygnowałam z błyszczyków, bo nie przewidzę, czy ktoś go przede mną nie próbował. Niestety większość nie posiada zabezpieczeń i naklejek, a szkoda.

Oto co udało mi się znaleźć:


3 pomadki L'Oreal Rouge Caresse w odcieniach 06, 103 i 301
1 pomadkę Rouge Shine Caresse w odcieniu 101
2 trwałe pomadki Bourjois - kocham je


3 lakiery piaskowe Lovely


Odżywkę Eveline.

Nie obeszło się bez przykrych niespodzianek. Pomadka Maybelline, która wyglądała przy zakupie tak:


Niestety po pierwszym użyciu okazało się, że dzieje się z nią coś takiego:


Na szczęście Rossmann stanął na wysokości zadania i uwzględnił reklamację :-)

A jak wasze polowanie? Udało Wam się dostać to, co zaplanowałyście? 

sobota, 3 maja 2014

Denko - kwiecień

Witajcie.
Początek maja niestety nie rozpieszcza i pogoda nie dopisuje.
U mnie słoneczko było może z 10 minut, a jak pogoda u Was?

Kwiecień był kolejnym miesiącem obfitującym w zdenkowane kosmetyki.
Swoją drogą, od kiedy prowadzę bloga widzę, ile faktycznie kosmetyków zużywam. I muszę stwierdzić, że jestem pod wrażeniem :-)
Ciekawe jesteście moich opinii o wykończonych kosmetykach?
Zapraszam :-)
To wynik ostatniego miesiąca:


1. Etja Lawendowy olejek eteryczny

Do kiedy nie odkryłam Yankee Candle i Kringle Candle do nadania zapachu pomieszczeniom używałam właśnie olejków eterycznych. Później używałam ich głównie jako dodatek do naturalnych olejków, aby nadać im zapach. Lawenda pomagała mi zasnąć. Od niepamiętnych czasów mam problem z zasypianiem, a ostatnio się one nasilił. Zapach lawendy ułatwiał mi zasypianie.
Bardzo lubię używać olejków eterycznych. Do lawendowego pewnie jeszcze wrócę, ale mam leszcze kilka na oku, które bym chętnie wypróbowała :-)


2. Lilibe Płatki kosmetyczne. 

Do tej pory jakoś opakowania po płatkach kosmetycznych od razu lądowały w koszu. Nie uważałam ich chyba za kosmetyk, czy jedno z akcesoriów kosmetycznych. Sama nie wiem dlaczego...
Przecież innych płatków raczej nie używam, chyba że z przymusu :-)
Jak tylko mam okazję uzupełniam zapas w Rossmannie, i na pewno będę do nich powracać :-)


3. Pharmaceris A - Fizjologiczny żel do oczyszczania twarzy

Bardzo przyjemny żel. Nie szczypie, nie podrażnia i nie pieni się. Nie posiada zapachu ani koloru, ale to produkt przeznaczony głównie dla skóry wrażliwej i alergicznej. Interesujące jest użycie, bowiem nie ma konieczności spłukiwania produktu z twarzy, chociaż jeśli o mnie chodzi, to nie wyobrażam sobie oczyszczania twarzy bez użycia wody, ale to w tym kosmetyku nie przeszkadza.
Myślę, że w przyszłości do niego wrócę. Na razie mam inne zapasy, które muszę zużyć...


4. Hydrolat z czarnej porzeczki

rzekł mnie zapach czarnej porzeczki. Intensywny i prawdziwy. Hydrolatu używałam zamiast toniku do twarzy i świetnie się w tej roli sprawdził. Przywracał równowagę skórze, a wypryski rzadziej się pojawiały i szybciej goiły. Był niesamowicie wydajny. Jak skończę obecne zapasy na pewno do niego wrócę. Kusi mnie też hydrolat oczarowy i różany :-)  


5. La Roche-Posay EffaclarMat

Krem, który dobrze matuje skórę, ale ją przesusza. Błyskawicznie się kończy, nie jest wydajny. Nawet intensywny zapach nie maskuje woni alkoholu. Co więcej nie nadaje się pod makijaż (solo zresztą też nie do końca się sprawdza).
Nałożony na skórę i bez makijażu roluje się, a przy nakładaniu podkładu sprawia, że waży się on na twarzy, niezależnie jakiego podkładu użyłam, także sprawdzone na innym kremie, z którym nie było problemu, z tym kremem odmawiają współpracy.
Lubię kosmetyki tej marki, ale krem matujący im nie wyszedł... 
Nie kupię go więcej, nie jest war swojej ceny


6. Bioderma płyn micelarny Sebium i Sensibio

Dwa kolejne opakowania o czymś świadczą. Tym bardzie, że w ostatnich zakupach znalazł się zestaw z kolejnymi dwoma opakowani. Rewolucyjny kosmetyk, chociaż ostatnio trafiłam na godny zamiennik. Czy wrócę. pewnie tak. Od kiedy odkryłam zrezygnowałam z tłustych płynów dwufazowych i wcale nie żałuję tego wyboru :-)


7. Bingo Spa - Żel pod prysznic Słodkie Migdały i Biała Glinka

Żel jak żel. Robi co ma robić, dobrze się pieni, ale trzeba go dużo użyć, żeby się umyć. Zapach niespecjalny. Dobrze, że nie kosztował dużo. Mam wprawdzie jeszcze dwa opakowania w zapasie, ale jak zużyję raczej nie kupię. W czasie kąpieli lubię czuć intensywny zapach żelu bod prysznic :-)


8. J.S. Douglas Sohne - Balsam do ciała

Balsam wygrałam na FB Douglas. Zimą, gdy tylko go otrzymałam nie spełnił moich oczekiwań, więc go odłożyłam. W kwietniu do niego wróciłam. Teraz byłam z niego bardzo zadowolona. I polubiłam zapach lawendy. Skóra była po nim miękka i aksamitna.
Szkoda, że jego cena jest zaporowa, z tego względu raczej nie kupię...


9. Aromatherapybar - Olejek do kąpieli masażu pomarańcza i cynamon.

Olejek otrzymałam w pudełku ShinyBox. W kwietniowej loterii udało mi się wylosować rabat 100% na dowolne archiwalne pudełko ShinyBox. Niestety oleju nie było mi dane wypróbować. Pomimo zabezpieczenia woreczkiem strunowym całe pudełko zostało zalane, a przyczyną jak się okazało była połamana nakrętka.
Niestety nie będę wyskrobywać resztek z pudełka. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że obłędnie pachnie i żałuję, że nie mogłam go wypróbować...


10. The Body Shop Honeymania - masło do ciała

Masełko cudownie pachnie miodem. Uwielbiam ten zapach. Skóra była fantastycznie nawilżona. Jedyną wadą był małe opakowanie, które się szybko skończyło :-(
Nie wiem czy jeszcze kupię, ponieważ w TBS jest tak duży wybór, że chyba życia braknie na wypróbowanie wszystkich :-)


11. Rexona Shower Fresh - sztyft

Mój ulubiony i niezawodny dezodorant. Uwielbiam tej wersję zapachową, niestety nie mogę jej ostatnio nigdzie znaleźć, czyżby została wycofana?
Ktoś coś wie, coś słyszał?
Widział go ktoś może gdzieś w Legnicy?


12. Bingo Spa Czekolada Szampon z odżywką do włosów.

Jak dla mnie nic specjalnego. Zapachu czekolady wcale nie czuć, a włosy bez użycia odżywki były szorstkie i sztywne. Wydajnością również nie grzeszył. Dwa produkty Bingo Spa już wykorzystałam i jakoś mnie nie zachwyciły, zobaczymy jak będzie z resztą mojego zamówienia, chociaż nie jestem przekonana...


13. Batiste Paisley suchy szampon

To już stały punkt mojego denka. Mój totalny must have. Zmieniam jedynie zapachy. Ostatnie dwa nowe zapachy bardzo mi przypadł do gustu, jednak nigdzie nie były dostępne, jak chciałam złożyć zamówienie. Wybrałam więc moją wisienkę :-)


14. Chanel Inimitable - maskara w odcieniu 30 Noir-Brun

Kompletnie nie jestem z niej zadowolona. Kompletnie nic nie robi, obsypuje się już po godzinie i podrażnia oczy. Po miesiącu całkowicie wysechł. Za tę cenę spodziewałam się znacznie więcej. Mimo kilku fantastycznych kosmetyków Chanel, na tej maskarze bardzo się zawiodłam...


15. Avon Shock - żelowa kredka do oczu ciemnoszara

Dlaczego została wycofana i zastąpiona srebrną?! Pytam się dlaczego?
Kolor był fantastyczny. Delikatnie, a zarazem z charakterem mogłam nim podkreślić oko. Już nie potrzebowałam cieni, tak pięknie wyglądała. Jest to kosmetyk, nad którego wykończeniem najbardziej w tym miesiącu ubolewam i liczę, że Avon się opamięta i ulituje nad klientkami przywracając ją do katalogu.


16. Yves Rocher Pure Light 

Kolejny mój ulubieniec dobił dna. Pomimo faktu, iż posiadam kilka podkładów, tak się do niego przyzwyczaiłam, że żaden inny mi nie odpowiadał. Dopiero po dłuższym czasie udało mi się wytypować jego następcę spośród moich zapasów.
Nie wem czy i kiedy do niego wrócę, rynek oferuje zbyt duży wybór podkładów, żeby człowiek mógł się zdecydować na jeden :-)


Udało mi się zużyć też jedną farbę Palette w piance w odcieniu ciemnego blondu i lekko przyciemnić włosy. Nie zachowałam opakowania, bo całe było uciapane farbą ;-)

A jak wasze zużycia w kwietniu?
Ja teraz mam postanowienie nie kupować nic nowego dopóki moje zapasy nie znikną :-)
Szykuję jeszcze jeden post z nowościami, o których zapomniałam poprzednio lub  dotarły do mnie później. Jeszcze czekam na jedną paczuszkę i robię przerwę od zakupów kosmetycznych bo niedługo zbankrutuję, a zapasy mnie zasypią ;-)

Też tak kumulujecie kosmetyki na zapas czy jestem wyjątkiem?

piątek, 2 maja 2014

Ulubieńcy marca i kwietnia

Witajcie!
Majówki są pogoda coś się u mnie popsuła. A jak u Was?

Zdążyłam na szczęście wykorzystać piękną pogodę i uwieczniłam na zdjęciach moich ulubieńców z ostatnich dwóch miesięcy :-) 
Proponuję zaparzyć kawę lub herbatę, wziąć sobie ciacho, bo przez dwa miesiące nazbierało mi się sporo ulubieńców i post wyszedł mi nieco długi ;-)

A oto i oni:


1. Organique Puszysty Souflet do ciała Arbuz i Melon z serii Fresh'n'fruity

Ma za zadanie wygładzać, odświeżać i łagodzić.
Stał się moim ulubieńcem ponieważ doskonale nawilża moją wymagającą skórę, a jednocześnie błyskawicznie się wchłania, pozostawiając skórę miękką i aksamitną w dotyku.
Idealny wybór na wiosnę i lato - zauważyłam, że delikatnie chłodzi skórę :-)
Kupię jeszcze na pewno nie raz, może zdecyduję się też na inne wersje, które kuszą mnie zapachami :-)


2. Lovely Snow Blusher 2 Frozen Cheek - róż z kolekcji limitowanej

Zakupiony w grudniu i od tamtej pory używany przeze mnie niemal codzienni. Bardzo mi pasuje odcień i podoba mi się efekt naturalnie zaróżowionych policzków.
Róż posiada delikatne drobinki, które nie tworzą dyskotekowego efektu. Delikatnie rozświetla i ożywia twarz. W kwietniu troszkę go zdradzałam, ale wracam do niego regularnie. Mimo niemal codziennego używania przez prawie 5 miesięcy zużycie jest minimalne.
Niestety nie kupię ponownie, chyba że pojawią się znowu. Niestety była to kolekcja limitowana. Przezornie jednak postanowiłam kupić drugie opakowanie w tym samym odcieniu na zapas. Mam też pozostałe dwa kolorki, jednak ten lubię najbardziej :-)


3. Maybelline Dream Touch Blush 04 - róż w kremie

To z nim zdradzałam :Lovely. Zakupiony na promocji w Rossmannie, nie jest ze mną długo, ale już podbił moje serce. Ma kremową konsystencję, która na początku sprawiała mi problem, ale od kiedy znalazłam sposób na idealne rozprowadzanie pokochałam.
Niestety pędzlem nic nie mogłam zdziałać, ale z pomocą przyszła mi gąbka do podkładu z Yves Rocher. Przy jej pomocy praca z tym różem to istna przyjemność. Widzę, że będzie też wydajny. Wystarczy niewielka ilość, abym się zarumieniła. Mam też inny odcień (05), ale tego używam częściej (może dlatego, że obecnie jestem blada i jaśniejszy odcień bardziej mi odpowiada :-) 


4. Organique Maska do włosów Anti-Alergic

Jeśli miałabym wybierać pomiędzy tą maską a Anti-Age, to wybieram tą drugą. Jednakże obie fantastycznie działają na włosy, które stają się miękkie, błyszczące i lejące. Nie niszczą się i nie rozdwajają. Wiem co mówię, do fryzjera chodzą dopiero w ostateczności :-)
Tą maskę bardzo lubię. Nie kupię jednak ponownie, ponieważ drażni mnie jej zapach. Pomimo zapachu jest w ulubieńcach, ponieważ doceniam jego dobroczynny wpływ na moje włosy.


5. Yves Rocher - gąbka do makijażu

Sprawdza się świetnie zarówno użyta do nałożenia podkładu, jak i wcześniej zaprezentowanego różu. Delikatnie zmoczona przed użyciem sprawia, że podkład fantastycznie stapia się ze skórą i jest niewidoczny, a sam poziom krycia można stopniować bez obawy, że stworzymy sobie maskę na twarzy. Równie dobrze radzi sobie z korektorem i różem w kremie i żelu. Efekta zawsze jest naturalny, nawet przy mojej mniej wprawnej ręce. Przy użyciu pędzli bardziej musiałam się namachać, żeby uzyskać podobny efekt :-)
Kolejne dwie gąbeczki już u mnie zamieszkały (pierwsza niestety zginęła śmiercią tragiczną :-)


6. Essence Beauty Beats - rozświetlacz

Pokazały się już pierwsze wiosenne promienie słoneczka, dlaczego więc nie pomóc naturze i delikatnie rozświetlić makijaż twarzy?
Wybrałam na początek swojej przygody z roświetlaczami tani kosmetyk, ale wcale nie żałuję. 
Drobinki są bardzo malutkie, a twarz wygląda zdrowo, nie jest po jego użyciu przerysowana. bardzo lubię musnąć nim kości policzkowe, oczy i nos. Twarz wygląda zdrowo i nie widać zmęczenia :-)


7. Garnier Płyn Micelarny 3w1

O tym płynie jest głośno w blogosferze od jakiegoś czasu. W końcu trafił i do mnie.
Jako wielbicielka Biodermy, nie mogłam nie wypróbować kosmetyku, który w bardzo krótkim czasie dorobił się miana jego tańszego zamiennika.
Faktycznie produkt jest duży, tani, łatwo dostępny, bezzapachowy i co najważniejsze, skuteczni, jak żaden inny drogeryjny micel.
Radzi sobie nawet z mocniejszym makijaże, jest przy tym wydajny. Nie potrzebuję tony wacików.
Wystarczą 2-4 do zmycia całego makijażu z oczu i twarzy.
Zakupiłam ostatnio w promocji Biodermę, ale już wiem, że jak skończę wracam do Garniera :-)


8. Pharmaceris A Multilipidowy Krem Odżywczy

Ostatnio moja skóra była podrażniona i przesuszona. Zaczęły się też problemy z suchymi skórkami. Przypomniałam sobie o tym kremie kupionym na srogą zimę w Szwecji, która okazała się cieplejsza niż u nas. Postanowiłam dać mu szansę na ratunek mojej skóry. Poradził sobie błyskawicznie. Już po kilku dniach skóra została ukojona i powraca do normy. Nic nie piecze, nie szczypie i nie ściąga skóry. Niestety moja skóra nie każdego dnia chce z nim współpracować. W takie dni nakładam lżejszy kremik, a na noc używam odżywczo-nawilżającego Pharmacerisa :-)


9. Bath & Body Works Aruba Coconut - mgiełka do ciała

Czy pisałam już, że kocham kosmetyki BBW i każdy kolejny, który do mnie trafia jest strzałem w 10?
Jeśli tak to po raz kolejny muszę przyznać, że jestem zachwycona.
Zapach nie jest typowo mdłym i monotonnym kokoskiem. Ma w sobie świeże nuty. Czuję w mgiełce melona. Zapach jest świeży, piękny, dosyć trwały jak na mgiełkę i jest go w opakowaniu 236 ml. Nie wiem kiedy, i czy w ogóle uda mi się ją wykończyć. Używam od kilku miesięcy regularnie i zużycie jest minimalne. Szkoda, że to jedynie kolekcja limitowana :-(


10. Lady Spa Argan Oil Repair

Małą niepozorna buteleczka stojąca w sklepie ramię w ramię z silikonowymi odżywkami okazała się odkryciem. Skład prosty, a w nim zaledwie 7 składników, w tym 4 oleje naturalne: z pestek winogron, z kiełków pszenicy, jojoba i arganowy. Moje zaskoczenie tak dobrym składem za niewiele więcej niż 20 zł było ogromne. Bez większego zastanowienia wrzuciłam olejek do koszyka.
Wprawdzie zalecenia odnośnie stosowania są na opakowaniu takie same, jak w przypadku odżywek silikonowych, jednak w moim przypadku włosy zawsze były obciążone. Używam ich zatem do tradycyjnego olejowania i jestem z mieszanki bardzo zadowolona. Szkoda, że w nie widziałam ich nigdzie w mojej okolicy, a nie wiem czy są dostępne on-line. Będę musiała to sprawdzić.


11. Yves Saint Laurent Manifesto

Spotkałam się z różnymi opiniami tego zapachu krążącymi w sieci. Mi zapach bardzo odpowiada i nie mogę się zgodzić, że jest płaski, nijaki i jednowymiarowy. Nie jest to co prawda Kenzo Jungle czy Angel, ale ma swój urok. Zapach jest ciepły i otulający, trzyma się blisko ciała. Nie odpowiadają mi pierwsze nuty, które ujawniają się zaraz po psiknięciu, ale po chwili ulatują, a zapach się wycisza i uspakaja, jednak zostaje ze mną na dłuższy czas. Idealny na porę zimowo-wiosenną. Jest ciepły, ale nienachalny. Nie jest to typowy ulepek, ma w sobie świeże nuty, ale nie zostały one na szczęście przesadzone.


12. Avon Samotemperująca się konturówka do oczu - Molten Emerald

Kredki są chyba jednym z najbardziej udanych kosmetyków Avon. Nie za bardzo przepadam za tą marką, ale kredek nie potrafię sobie odpuścić. Wprawdzie na początku byłam sceptyczna do nowej formy, tym bardziej, że miałam moment, kiedy na niektóre kolory kredek dostałam uczulenia, jednak zaryzykowałam zakup kredki, gdy pojawiły się nowe odcienie. Pierwsza w mojej kosmetyczce znalazła się zielono-niebieska kredka, a w ślad za nią szara i fioletowa. Wszystkie posiadają delikatne drobinki i są niesamowicie trwałe. Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu, ciekawa jestem jak będzie z wydajnością. Minusem jest, że nie widzimy, ile kredki zostało do końca i pewnego dnia może się okazać, że nie ma się czym pomalować. Na szczęście mi to nie grozi. Mam tyle kredek, że jak nie ta to inna. Niemniej wolałabym wiedzieć, że kosmetyk mi się kończy...


13. Oriflame Wonder Lash Maskara

Maskara, która jest jednym z najpopularniejszych kosmetyków makijażowych marki na początku nie wywarł na mnie pozytywnego wrażenia. Dopiero po jakimś czasie ją doceniłam, zarówno za konsystencję, jak i szczoteczkę. Pięknie podkreśla rzęsy i pozwala na stopniowanie efektu od delikatnego podkreślenia do mocnego zaznaczenia rzęs.
Od kiedy udało mi się opanować operowanie jego szczoteczką stał się moim ulubieńcem. Niestety już dobija dnia i wkrótce będę się musiała z nim pożegnać...


14. Celia - pomadka/błyszczyk

Nie lubię pomadek, które wysuszają usta (błyszczyki takie niestety również się trafiają). Nienawidzę również, gdy włosy przyklejają się do błyszczyka. Okropność.
Znalezienie kosmetyku, który da nam efekt lśniących ust, nie wysusza i nie lepi się jest nie lada wyczynem, pomimo bogatej oferty kosmetycznej. Celia spełnia moje wymogi i nie jest przy tym droga. Na plus można jej dodatkowo zaliczyć cudowny zapach i delikatny kolorek.
Zakochałam się, a szczegółowa recenzja już na blogu się pojawiła, tutaj.


15. Bourjois Velvet Rouge Edition

Fantastyczna pomadka o matowym wykończeniu, która nadaje ustom głęboki kolor, jest trwałą, a jednocześnie nie przesusza ust. Czego chcieć więcej?
Zastanawiam się jeszcze nad dwoma odcieniami, ale nie wiem czy jeszcze je dostanę, jak w poniedziałek po pracy pojadę do Rossmanna.
Znając moje szczęście śladu po nich nie będzie...


16. Rimmel Moisture Renew - stara wersja

Pomadka zakupiona za grosze w związku ze zmianą opakowana okazałą się kolejnym strzałem w 10. Piękny kolor i nawilżająca formuła bez lepienia. Pełna recenzja tutaj.


17. Beauty by Donegal Shine 7171

Lakier znaleziony w Shinyboxie okazał się fenomenalny. Jeszcze żaden lakier nie utrzymał się na moich paznokciach dłużej niż 2 dni, a ten był niewzruszony przez cały tydzień! Jestem w szoku i na pewno kupie inne kolorki :-)


18. Maybelline Color Tattoo 40-Pernament Taupe

Tego Pana nie trzeba chyba nikomu przedstawiać - trwały, matowy, współpracuje z każdym kosmetykiem do oczu, pozwala na tworzenie różnorakich efektów. Mój ideał. Mam jeszcze 3 inne kolorki, a kolejne są już w drodze i nie mogę się ich doczekać :-)


19. MUA paletka Heaven and Earth

Fantastyczne cienie o doskonałej pigmentacji. Godny zamiennik Sleek'a i o połowę tańszy. Cienie łatwo poddają się blendowaniu, łącząc ze sobą. Paletka doskonale się uzupełnia. Na powiece są trwałe (używam bazy) i nawet płacz im nie straszny, a wiem co mówię...


Uff! Kto dobrnął do końca? Nazbierało mi się ulubieńców przez ostatnie 2 miesiące. Głównie za sprawą wyprzedaży, ale jest też kilka kosmetyków używanych przeze mnie od jakiegoś czasu i dopiero niedawno odkrytych lub odkrytych na nowo.

A co Wam w ostatnim czasie przypadło do serca?