Witajcie!
Na dzisiaj zaplanowałam ulubieńców ostatnich tygodni.
Niestety pod wpływem dzisiejszego wieczoru i zaniedbań ze strony służby zdrowia powstał nieco innym post.
W chwili obecnej nie mogę pojąć absurdu, który miał miejsce.
Wyobraźcie sobie sytuację :
Wasze dziecko nagle się rozchorowało. Szczęśliwym trafem po odczekaniu w kolejce, lekarz nas przyjął i wpisał receptę. Wydawałoby się - sukces!
Otóż nie. To dopiero początek.
Trzeba teraz znaleźć czynną aptekę, co graniczy z cudem.
Lekarz wysyła do rzekomo czynnej - zamknięte.
Szukasz więc w internecie. Jest! Jedziesz na drugi koniec miasta... żeby pocałować klamkę.
Kartki z informacją o czynnych aptekach również brak...
Co robić?
Może zadzwonić na pogotowie? Błąd. Tam nie mają na ten temat informacji. Odsyłają do apteki i każą się tam pytać o czynną aptekę - żart? Raczej mało śmieszny.
Znikąd informacji ani pomocy...
Czy pozwólcie dziecku się męczyć i cierpieć, będziecie czekać aż następnego dnia zostaną otwarte apteki?
My jeździliśmy po mieście jednocześnie dzwoniąc po aptekach, aż w końcu trafiliśmy na taką, która była jeszcze czynna. Jeszcze bo tylko do 22:00
A co, gdybyśmy jej potrzebowali trochę później.
Co prawda naszym potrzebującym był, króliczek, ale doświadczony już przez życie.
Zwierzę też jest istotą żywą i cierpi jak człowiek.
Ciekawe co zrobiłby w takiej sytuacji rodzic cierpiącego dziecka.
Brak informacji, brak pomocy...
Kolejny absurd polskiej codzienności i służby zdrowia...