Hej
Dzisiaj zapowiedziana część druga postu o ulubionych i najczęściej przeze mnie
używanych kosmetykach w roku 2013
Nie przedłużając przechodzę do sedna:
1. Kosmetyki do twarzy
Hipp Krem pielęgnacyjny do twarzy i ciała -świetnie nawilża i reguluje wydzielanie sebum. Skóra po użyciu jest matowa, sprawdza się zarówno pod makijaż, jak i na noc. Łagodzi podrażnienie, nie piecze i nie jest tłusty. Posiada prosty i przyjemny skład. Delikatny zapach, który współgra z pozostałymi kosmetykami serii Hipp. Mój pielęgnacyjny hit tej zimy - niedrogi, wydajny i skuteczny.
La Roche Posay Effaclar Duo - jak już wspominałam wcześniej, dla mnie jest zbyt mocny. Wysusza i podrażnia moją skórę, przy użyciu na całą twarz, więc używam sposobem, punktowo. Dzięki temu wysusza, to co ma wysuszać, a resztą twarzy zajmuje się kto inny :-)
Powyższy sposób sprawdził się dla mnie i duet jest skuteczny.
Inositol Vegetal Yves Rocher - świetnie się sprawdza za równo na co dzień, jak i do zadań specjalnych. Dzięki właściwościom delikatnie koloryzującym i delikatnym drobinką błyskawicznie odświeża spojrzenie i usuwa oznaki zmęczenia. Nie potrzebny już korektor :-)
Poza tym nawilża i dba o okolice oczu, nie podrażnia i nie posiada zapachu.
Dla mnie bomba :-)
Hallon Splash tonik do twarzy, którego produkcja została niestety zakończona. Jestem zdruzgotana :-(
Świetny tonik, o naturalnym składzie, zakupiony w Szwecji w Trelleborgu na plantacji malinowej (prowadzony jest tam sklepik z produktami z malin).
W składzie znajdują się woda, olej kokosowy, cytrynowy, sól morska i ekstrakt z malin.
Bez konserwantów, barwników, sztucznych aromatów. Moja skóra pokochała ten produkt, ale z nieznanych mi przyczyn okazało się latem ubiegłego roku, że produkcja niestety została już zakończona :(
Pharmaceris Krem peelingujący z 10% kwasem migdałowym.
Bardzo lubię ten produkt, jest on wydajny, opakowanie stosuję już drugi sezon i jeszcze mi trochę go zostało. Latem miałam od niego przerwę, ze względu na większą ilość słońca, które nie koniecznie współgra z tym kremem. Używam go na noc przez kilka dni, po czym robię przerwę, aby skóra mogła odpocząć i się zregenerować, po czym zabieg powtarzam. Niespodzianki występują po nim rzadziej i szybciej się goją. Minusem są suche skórki, które często pomimo użycia kremu nawilżającego są widoczne :(
Kupię na pewno następny, jak wykończę ten, nie wiem tylko czy nie zdecyduję się na ten o łagodniejszym działaniu z 5% kwasem migdałowym.
Bioderma płyn micelarny - z makijażem radzi sobie fantastycznie. Jest to jedyny kosmetyk Biodermy, z którego jestem tak zadowolona. Ma delikatny, ledwo wyczuwalny zapach, co mi się absolutnie podoba, szczególnie, że używam go do demakijażu oczu.
Jest rewelacyjnym kosmetykiem, którego używam zazwyczaj w czasie wyjazdów - zastępuje mi płyn do demakijaży, żel i tonik. Jednak, kiedy jestem w domu jednak używam żelu do mycia wraz z wodą (na wyjazdach nie mam zaufania do wody, nie raz sprawiła mi niemiłe niespodzianki, więc w przypadku twarzy wolę uważać, czym ją oczyszczam). Kupię na pewno jeszcze nie raz i myślę o zakupie dużego opakowania, po zużyciu akurat używanych przeze mnie kosmetyków.
2. Makijaż i pielęgnacja ust
PAT& RUB - peeling do ust. Jest pogromcą suchych skórek, szczególnie zimą. Mógłby mieć moim zdaniem nieco mniej zwartą konsystencję, troszkę więcej olejków, ale po opanowaniu sposobu jego użycia sprawdza się rewelacyjnie. Pachnie i smakuje marmoladą różaną, którą robi moja babcia, a przy tym pielęgnuje. Należy pamiętać, żeby po użyciu peelingu nałożyć na usta warstwę balsamu nawilżającego.
W ubiegłym roku polubiłam się z trwałymi pomadkami, a może to właśnie zasługa Maybelline?
Pomadka o 14 godzinnej trwałości, w intensywnie różowym kolorze zdała w moim przypadku egzamin ekstremalny. Wracając ze studiów do domu (12 godzin jazdy z przesiadką), jedząc i pijąc w drodze, po dotarciu do domu położyłam się spać. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po przebudzeniu spojrzałam w lustro! Na moich ustach były jeszcze resztki pomadki (1 użycie, bez poprawek). Może nie było to nienaruszony efekt, ale w moim przypadku znikała równomiernie i na ustach została cień koloru :)
Co ważnie w przeciwieństwie do pomadek innych firm nie wysusza ust i nie podkreśla suchych skórek (chociaż jakiegoś większego nawilżenie też nie zauważyłam , ale od tego są balsamy do ust).
Moje ukochane balsamy z Bomb Cosmetics świetnie nawilżają usta, nawet w warunkach ekstremalnych. Delikatnie i słodko pachną, nie lepią się. Jedynym minusem może być opakowanie. Żeby użyć trzeba użyć palca, ale mi to nie przeszkadza. Zazwyczaj przed użyciem myję ręce, a jak nie mam możliwości, mam zawsze pod ręką inny balsam.
EOS balsam do ust w "jajeczku". Nietypowa forma i kształt kulisty, to ciekawa odmiana. Wygodny w użyciu, delikatny, słabo wyczuwalny zapach, jednakże słodki smak. Bardzo przyjazny skład. Minusem jest słaba dostępność w Polsce, ja swój dostałam w prezencie od cioci, ale na allegro da się znaleźć. Na pewno w przyszłości wypróbuje inne wersje :)
Usta są miękkie i nie pękają, co zimą często mi się przydarza.
Astor Soft Sensation Lipcolor Butter to moje ulubione pomadki od lipca, kiedy to zakupiłam pierwszą sztukę i przepadłam. Moja kolekcja od tamtej pory się rozrosła, i pewnie to nie koniec. Liczę, że Astor wzbogaci jeszcze gamę kolorystyczną.
Może nie zaskakują trwałością, ale fantastycznie nawilżają usta, nadając im przy tym kolor (od delikatnego po głęboki, z drobinkami lub bez, w zależności od koloru).
Pokochałam miłością bezgraniczną i nigdzie się bez nic nie ruszam. Polecam każdemu, kto pragnie koloru na ustach, bez rezygnacji z nawilżenia.
3. Makijaż twarzy i oczu
Khol naturalny uratował moje oczy, kiedy dostałam uczulenia. Nawilża oko, jednocześnie nadaje niesamowity wygląd. Ciekawa jest też forma aplikacji - czarny proszek nakłada się na linię wodną za pomocą drewnianego aplikatora z pojemniczka przypominającego urnę ;-)
Be Bombshell - eyeliner w pisaku. Bardzo mi przypadł do gustu, chociaż ostatnio go popsułam i nie wiem czy będzie się jeszcze do czegoś nadawał.
Daje na oku efekt intensywnej czerni bez prześwitów, nie rozmazuje się i bardzo długo utrzymuje. Pięknie wygląda zarówno sam jaki i jako wykończenie makijażu.
Kredek od AVON nie będę przedstawiać pojedynczo. Uwielbiam zarówno żelowe, jak i te wykręcane. Jeśli tylko kolor mnie nie uczula ( a zdarzyło mi się kilka razy), to przepadłam. Gdy mi się tylko jakiś kolor kończy, od razu dokupuję kolejny. Świetnie się trzymają, zarówno na górnej powiece, jak i na linii wodnej, a ja na co dzień zamiast czarnej kreski, wybieram taką, która mi bardziej pasuje kolorystycznie do reszty makijażu :-)
Pierwsze spotkanie ze Sleek'iem zaowocowało zauroczeniem, które trwa do dziś, a rodzinka Sleek'a się powiększa :-) Moim pierwszym dzieckiem była Paletka Vintage Romance, w jesiennej kolorystyce, której używałam niemal codziennie, od kiedy wpadła w moje łapki :-)
Bardzo lubię te kolorki i żałuję, że jest to jedynie wersja limitowana, ale no cóż nie ma sensu robić zakupów na zapas...
Teraz nie mogę się doczekać nowej paletki Garden of Eden, która ma się pokazać w sklepach pod koniec miesiąca.
Używałam w ubiegłym roku wielu bronzerów i róży, ale ten konkretny skradł mi serce. Lovely Snow Blush w odcieniu Frozen Cheek daje naturalny efekt zdrowo zaróżowionych policzków. Śmiałam się, gdy po przyjeździe do Szwecji poszłam do łazienki i zrobiłam makijaż, stwierdzając głośno, że teraz wyglądam jak człowiek, a nie blada śmierć (po całej nieprzespanej nocy). Na mój komentarz ciocia odparła, przecież nie byłaś blada, miałaś rumieńce - nie zorientowała się, że były namalowane ;-)
Od zakupu używam codziennie i zastanawiam się, czy gdzieś jeszcze dostanę, bo jest w ofercie limitowanej :-(
Cieni, których często używałam (które wpadły do mojej kosmetyczki pod koniec roku) ze względu na ich uniwersalność są potrójne cienie od Paese. Średnio napigmentowane, ale przy użyciu na mokro oprócz makijażu dziennego, można wyczarować także fantastyczny makijaż wieczorowy.
Najlepszym podkładem, którego używałam w ubiegłym roku jest Chanel Vitalumiere Aqua.
Bardzo dobrze radził sobie z moją kapryśną skórą, matowi na długie godziny, bez wysuszenia skóry. Pięknie się dopasowuje do mojego odcienia skóry (niczym Królewna Śnieżka), gdzie niemal wszystkie inne podkłady są zbyt ciemne i wyglądają sztucznie. Pachnie cudownie, jest wydajny, trwały i delikatny dla skóry. Niestety cena powala na kolana, więc nie wiem czy jeszcze kiedyś kupię. Myślę, że jest wart każdej złotówki :-)
To by było na tyle, jeśli chodzi o moich ulubieńców.
Nie planuję postu denkowego za ubiegły miesiąc, ponieważ zużywałam głównie próbki i ciężko mi coś więcej o nich powiedzieć, a ze zdjęciami też byłoby kiepsko, bo będąc w podróży zużyte produkty wyrzucałam na bieżąco
Widze paletke sleek, również jest moim ulubieńcem 2013;)
OdpowiedzUsuńW pełni na to zasługuje :-)
UsuńSzkoda, że już nie produkują tego toniku :(
OdpowiedzUsuńDalej nad tym ubolewam :-(
UsuńSleek Vintage Romance to zdecydowanie moja faworytka wśród cieni :)
OdpowiedzUsuńJej kolorystyka jest fantastyczna :-)
UsuńDzisiaj dostałam ten róż, mam jeszcze z tej serii Pink Princess :)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie mam jeszcze żadnej paletki Sleek, ostatnio zamówiłam MUA ;)
Ja z kolei nie miałam nigdy MUA :-)
UsuńZnam tylko bioderme i peeling do ust - mam kawowy:)
OdpowiedzUsuńKawowy też musi być ciekawy ;-)
Usuńpiękna paletka ze Sleeka :)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńKrem z Pharmaceris mam właśnie 5% i zastanawiam się czy nie kupić następnym razem tego mocniejszego :) A urna i jej zawartość mnie ciekawią, powinno mnie to niepokoić? :)
OdpowiedzUsuńkrem Pharmaceris poleciłam ostatnio kuzynce, bo szukała czegoś łagodnego , co nadawało by sie także do cery naczynkowej
OdpowiedzUsuńTa paletka kusi:)
OdpowiedzUsuńKrem peelingujący z Pharmaceris też lubię, ale wersja 5% była dla mnie zdecydowanie za słaba ;)
OdpowiedzUsuńVintage Romance- mam i bardzo często po nią sięgam :) To znaczy po wszystkie paletki Sleekowe jakie mam chętnie sięgam :D
OdpowiedzUsuńbardzo podobają mi się te kolory z paletki sleeka :)
OdpowiedzUsuńpiękne kolory posiada ta paletka :) lubię takie ;)
OdpowiedzUsuńPeeling do ust coraz bardziej mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny wpis. Ja zastanawiam się nad tym kremem Pharmaceris ale łagodniejszą wersją 5%. Zainteresował mnie krem HiPP- uwielbiam ich kosmetyki!
OdpowiedzUsuńPS: Kupiłam sobie wczoraj krem Pharmaceris, zobaczymy jak się u mnie sprawdzi :D
Usuńa to trzeba je przetestować ;D
OdpowiedzUsuńSporo ulubieńców, ale to dobrze, że tyle kosmetyków się u Ciebie sprawdza :)
OdpowiedzUsuńten krem Pharmaceris kusi mnie od dawna, sądzę, że mógłby się u mnie sprawdzić. nie mam problemu z suchymi skórkami po żadnym kremie więc się raczej nie obawiam takiego efektu ubocznego, no ale zobaczymy:) Paletki Sleek'a to chyba każdy lubi, ja już poluję na kolejną, dzisiaj się przyglądałam, w piątek dokonam zakupu :P :)
OdpowiedzUsuńNie znam ani jednego produktu, ale wszystko przede mną ;-)
OdpowiedzUsuńTakże muszę zainwestować w kohl :)
OdpowiedzUsuńJa do ulubieńców również zaliczyłabym paletkę Sleek, ale mam au naturel, jest świetna do dzienniaczków. Mam ten róż z zimowej kolekcji od Lovely i słyszałam, że wyglądam w nim zdrowo, a też jestem strasznym bladziochem :P
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy dwóch wspólnych ulubieńców:) Chętnie sięgam po różany peeling Pat&Rub. Świetnie usuwa suche skórki. Za jego sprawą usta są jędrne i gładkie. Niestety, bez balsamu/pomadki ochronnej się nie obejdzie. Wprawdzie peeling zawiera oleje, ale po jego użyciu moje usta domagają się solidnej porcji nawilżenia. Największym atutem wyżej wspomnianego kosmetyku jest smak, który przypomina mi nadzienie pączków.
OdpowiedzUsuńTrio Paese poznałam w grudniu. Od razu zaskarbiło sobie moją sympatię. Cienie są przyzwoicie napigmentowane i współpracują z pędzlem do blendowania.
Nie wiedziałam, że firma Hipp wypuściła krem. Chętnie się z nim zapoznam, zważywszy na przyjazny skład i właściwości matujące.
Effaclar Duo nie służy mojej cerze. W moim przypadku najlepiej sprawdzają się domowe toniki, które zawierają 3% kwasu mlekowego.
Ta paletka ze sleek już dawno jest na mojej liście zakupów więc wkońcu trzeba kupić jak jest taka świetna:).
OdpowiedzUsuńBardzo udani ulubieńcy- osobiście mam straszna ochotę na Effaclar Duo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.