poniedziałek, 27 stycznia 2014

ShinyBox - styczeń

Witajcie
Dziś zaległa prezentacja styczniowej edycji ShinyBox:


1. Dermika Wygładzająca baza pod makijaż - Edycja limitowana 17,00 zł/10 ml
Baza pod makijaż wygładzająca skórę z subtelnym efektem rozświetlającym. Już niewielka ilość bazy sprawia, że skóra staje się aksamitnie gładka, świeża, wygląda na wypoczętą i zrelaksowaną.


2. Paese Automatyczny Eyeliner - Produkt pełnowymiarowy/Nowość 23,00 zł/szt.
Metaliczna kredka do oczu o miękkiej konsystencji, przedłużonej trwałości i metalicznym blasku. Długotrwały efekt makijażu oka do 12 godzin. Kredka jest wodoodporna, nie zawiera konserwantów.


3. Delawell - Oliwka do paznokci - Produkt pełnowymiarowy 29,00 zł/15 ml
Złota Oliwka Do Skórek i Paznokci lub Zmysłowa Oliwka Do Skórek i Paznokci zawiera drogocenne olejki pochodzenia roślinnego. Niezwykły produkt do pielęgnacji wzmacnia strukturę skóry i paznokci.


4. Bioliq - Jeden z kosmetyków do pielęgnacji twarzy - Produkt pełnowymiarowy 15,00 zł/szt.
Bioliq to nowoczesne dermokosmetyki, których receptura opiera się na wysokiej jakości ekstraktach roślinnych o unikalnych właściwościach, pozwalających zaspokoić indywidualne potrzeby skóry.


4. Evree - Wygładzający peeling do stóp - Produkt pełnowymiarowy 10,00 zł/75 ml
Wspomaga odnowę i regenerację skóry, pozostawia stopy miękkie i aksamitnie gładkie. Zawiera drobinki pumeksu, urea, lanolinę, wosk pszczeli oraz lawendowy olejek eteryczny.


Podsumowując zawartość ciekawa, chociaż co do bazy mam pewne zastrzeżenie. Czekam na wypowiedź ShinyBox i mam nadzieję, że to jedynie moje przewrażliwienie. Co do olejków kocham je w każdej postaci - w kosmetykach do twarzy, ciała, włosów czy paznokci. W moim przypadku działają cuda. Co do kredki, tych u mnie nigdy dość, a peeling na pewno wypróbuję. Jestem ciekawa kremu pod oczy z Bioliq, miałam inny krem i był długo moim ulubieńcem :-)

A Wy już macie swój ShinyBox?
Też Wam sprawił tyle radości?

czwartek, 16 stycznia 2014

Glossybox styczeń 2014

Witajcie!
Dzisiaj już tradycyjnie post Glossybox :-)

Zawartość prezentuje się następująco:

 


Glossy OD-NOWA
Nowy Rok to idealny moment na rozpoczęcie wszystkiego od nowa!
Mamy nadzieję, że dzięki produktom z tej edycji,
rozpocznie się Twoja odnowa po sylwestrowych szaleństwach.

W 2014 roku Tobie życzymy wytrwałości w dążeniu do celów,
a sobie, byśmy z każdym pudełkiem stawali się bardziel Glossy!

Życzymy miłego testowania
Zespół Glossy
                               

W styczniowym pudełku znalazłam:


BENEFIT COSMETICS The POREfessional (149 zł/22 ml - miniaturka 3 ml)

Wygładza zmarszczki i minimalizuje pory, skóra po jego zastosowaniu natychmiast wygląda jedwabiście gładko. Doskonały jako baza pod makijaż dla każdego rodzaju cery.


REGENERUM Regeneracyjne serum do ust (15 zł/5 g - pełny produkt)

Odżywia i pielęgnuje delikatną skórę ust, nawilża i chroni przed utratą wilgoci. Dzięki składnikom zapewniającym odbudowę warstwy lipidowej naskórka, serum regeneruje nawet bardzo suchą i popękaną skórę ust.


LIRENE Balsam do ciała Golden Charm (16,99 zł/ 200 ml - miniatura 75 ml)

Balsam pozwala poczuć prawdziwą magię złotych drobinek na skórze, która rozbłyśnie szlachetnym blaskiem. Zmysłowy zapach podkreśla naturalne kobiece piękno.



PANTENE PRO-V Nature Fusion Oil Therapy (21,99 zł/ 100 ml - pełny produkt)

Eliksir z olejkiem arganowym zapewnia 24-godzinną ochronę przed uszkodzeniami oraz odżywienie dla zdrowo wyglądających włosów bez ich obciążenia.



100% SPA BY KARMAMEJU Kanjac Sponge Natural (40 zł/ 1 szt.)

Karmameju Konjac Sponge złuszcza i głęboko oczyszcza skórę twarzy, jednocześnie regenerując ją oraz stymulując przepływ krwi.



Pudełeczko tym razem trafiło w mój gust.
Na kosmetyki od Benefit od dawna mam chrapkę,
ale przy tej cenie jakoś nigdy się nie zdecydowałam na zakup.
Regenerum do paznokci u mnie zdziałał cuda,
jestem ciekawa jak sobie poradzi jego kuzyn w wersji do ust.
Balsam Lirene ciekawie się zapowiada i cudnie pachnie perfumami i zawiera delikatne drobinki.
Bardzo mi się podoba pojemność - 75 ml.
Mam okazję się przekonać jak działa i faktycznie przetestować,
a nie jak to się zdarzało dotychczas,
gdy produktu starczyło (lub nawet nie) na jedną nogę :)
Jeśli chodzi o silikonowe serum do ust,
to mam obecnie żelazny zapasy i nie wiem kiedy uda mi się je zużyć,
tym bardziej przy tak dużej objętości (nie żebym narzekała)
Najbardziej zaskoczyła mnie gąbeczka do mycia twarzy.
Ciekawa rzecz i chętnie przetestuję.
Nie mogłam się doczekać i od razu musiałam zmoczyć i zbadać.
Jednak zastanawiająca jest cena.
Glossy podaje ok. 40 zł, ale na ulotce ze zniżką od Yasumi, która została dołączona,
 są podane ceny 19 zł i 29 zł.
Same oceńcie wiarygodność...

A jakie są wasze wrażenia?

niedziela, 5 stycznia 2014

Ulubieńcy 2013 - część druga

Hej
Dzisiaj zapowiedziana część druga postu o ulubionych i najczęściej przeze mnie
używanych kosmetykach w roku 2013

Nie przedłużając przechodzę do sedna:

1. Kosmetyki do twarzy


Hipp Krem pielęgnacyjny do twarzy i ciała -świetnie nawilża i reguluje wydzielanie sebum. Skóra po użyciu jest matowa, sprawdza się zarówno pod makijaż, jak i na noc. Łagodzi podrażnienie, nie piecze i nie jest tłusty. Posiada prosty i przyjemny skład. Delikatny zapach, który współgra z pozostałymi kosmetykami serii Hipp. Mój pielęgnacyjny hit tej zimy - niedrogi, wydajny i skuteczny.

La Roche Posay Effaclar Duo - jak już wspominałam wcześniej, dla mnie jest zbyt mocny. Wysusza i podrażnia moją skórę, przy użyciu na całą twarz, więc używam sposobem, punktowo. Dzięki temu wysusza, to co ma wysuszać, a resztą twarzy zajmuje się kto inny :-)
Powyższy sposób sprawdził się dla mnie i duet jest skuteczny.

Inositol Vegetal Yves Rocher - świetnie się sprawdza za równo na co dzień, jak i do zadań specjalnych. Dzięki właściwościom delikatnie koloryzującym i delikatnym drobinką błyskawicznie odświeża spojrzenie i usuwa oznaki zmęczenia. Nie potrzebny już korektor :-)
Poza tym nawilża i dba o okolice oczu, nie podrażnia i nie posiada zapachu. 
Dla mnie bomba :-)

Hallon Splash tonik do twarzy, którego produkcja została niestety zakończona. Jestem zdruzgotana :-(
Świetny tonik, o naturalnym składzie, zakupiony w Szwecji w Trelleborgu na plantacji malinowej (prowadzony jest tam sklepik z produktami z malin).
W składzie znajdują się woda, olej kokosowy, cytrynowy, sól morska i ekstrakt z malin.
Bez konserwantów, barwników, sztucznych aromatów. Moja skóra pokochała ten produkt, ale z nieznanych mi przyczyn okazało się latem ubiegłego roku, że produkcja niestety została już zakończona :(

Pharmaceris Krem peelingujący z 10% kwasem migdałowym.
Bardzo lubię ten produkt, jest on wydajny, opakowanie stosuję już drugi sezon i jeszcze mi trochę go zostało. Latem miałam od niego przerwę, ze względu na większą ilość słońca, które nie koniecznie współgra z tym kremem. Używam go na noc przez kilka dni, po czym robię przerwę, aby skóra mogła odpocząć i się zregenerować, po czym zabieg powtarzam. Niespodzianki występują po nim rzadziej i szybciej się goją. Minusem są suche skórki, które często pomimo użycia kremu nawilżającego są widoczne :(
Kupię na pewno następny, jak wykończę ten, nie wiem tylko czy nie zdecyduję się na ten o łagodniejszym działaniu z 5% kwasem migdałowym.

Bioderma płyn micelarny - z makijażem radzi sobie fantastycznie. Jest to jedyny kosmetyk Biodermy, z którego jestem tak zadowolona. Ma delikatny, ledwo wyczuwalny zapach, co mi się absolutnie podoba, szczególnie, że używam go do demakijażu oczu.
Jest rewelacyjnym kosmetykiem, którego używam zazwyczaj w czasie wyjazdów - zastępuje mi płyn do demakijaży, żel i tonik. Jednak, kiedy jestem w domu jednak używam żelu do mycia wraz z wodą (na wyjazdach nie mam zaufania do wody, nie raz sprawiła mi niemiłe niespodzianki, więc w przypadku twarzy wolę uważać, czym ją oczyszczam). Kupię na pewno jeszcze nie raz i myślę o zakupie dużego opakowania, po zużyciu akurat używanych przeze mnie kosmetyków.


2. Makijaż i pielęgnacja ust


PAT& RUB - peeling do ust. Jest pogromcą suchych skórek, szczególnie zimą. Mógłby mieć moim zdaniem nieco mniej zwartą konsystencję, troszkę więcej olejków, ale po opanowaniu sposobu jego użycia sprawdza się rewelacyjnie. Pachnie i smakuje marmoladą różaną, którą robi moja babcia, a przy tym pielęgnuje. Należy pamiętać, żeby po użyciu peelingu nałożyć na usta warstwę balsamu nawilżającego.

W ubiegłym roku polubiłam się z trwałymi pomadkami, a może to właśnie zasługa Maybelline?
Pomadka o 14 godzinnej trwałości, w intensywnie różowym kolorze zdała w moim przypadku egzamin ekstremalny. Wracając ze studiów do domu (12 godzin jazdy z przesiadką), jedząc i pijąc w drodze, po dotarciu do domu położyłam się spać. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po przebudzeniu spojrzałam w lustro! Na moich ustach były jeszcze resztki pomadki (1 użycie, bez poprawek). Może nie było to nienaruszony efekt, ale w moim przypadku znikała równomiernie i na ustach została cień koloru :)
Co ważnie w przeciwieństwie do pomadek innych firm nie wysusza ust i nie podkreśla suchych skórek (chociaż jakiegoś większego nawilżenie też nie zauważyłam , ale od tego są balsamy do ust).

Moje ukochane balsamy z Bomb Cosmetics świetnie nawilżają usta, nawet w warunkach ekstremalnych. Delikatnie i słodko pachną, nie lepią się. Jedynym minusem może być opakowanie. Żeby użyć trzeba użyć palca, ale mi to nie przeszkadza. Zazwyczaj przed użyciem myję ręce, a jak nie mam możliwości, mam zawsze pod ręką inny balsam.

EOS balsam do ust w "jajeczku". Nietypowa forma i kształt kulisty, to ciekawa odmiana. Wygodny w użyciu, delikatny, słabo wyczuwalny zapach, jednakże słodki smak. Bardzo przyjazny skład. Minusem jest słaba dostępność w Polsce, ja swój dostałam w prezencie od cioci, ale na allegro da się znaleźć. Na pewno w przyszłości wypróbuje inne wersje :)
Usta są miękkie i nie pękają, co zimą często mi się przydarza.


Astor Soft Sensation Lipcolor Butter to moje ulubione pomadki od lipca, kiedy to zakupiłam pierwszą sztukę i przepadłam. Moja kolekcja od tamtej pory się rozrosła, i pewnie to nie koniec. Liczę, że Astor wzbogaci jeszcze gamę kolorystyczną.
Może nie zaskakują trwałością, ale fantastycznie nawilżają usta, nadając im przy tym kolor (od delikatnego po głęboki, z drobinkami lub bez, w zależności od koloru).
Pokochałam miłością bezgraniczną i nigdzie się bez nic nie ruszam. Polecam każdemu, kto pragnie koloru na ustach, bez rezygnacji z nawilżenia. 

3. Makijaż twarzy i oczu


Khol naturalny uratował moje oczy, kiedy dostałam uczulenia. Nawilża oko, jednocześnie nadaje niesamowity wygląd. Ciekawa jest też forma aplikacji - czarny proszek nakłada się na linię wodną za pomocą drewnianego aplikatora z pojemniczka przypominającego urnę ;-)

Be Bombshell - eyeliner w pisaku. Bardzo mi przypadł do gustu, chociaż ostatnio go popsułam i nie wiem czy będzie się jeszcze do czegoś nadawał.
Daje na oku efekt intensywnej czerni bez prześwitów, nie rozmazuje się i bardzo długo utrzymuje. Pięknie wygląda zarówno sam jaki i jako wykończenie makijażu.

Kredek od AVON nie będę przedstawiać pojedynczo. Uwielbiam zarówno żelowe, jak i te wykręcane. Jeśli tylko kolor mnie nie uczula ( a zdarzyło mi się kilka razy), to przepadłam. Gdy mi się tylko jakiś kolor kończy, od razu dokupuję kolejny. Świetnie się trzymają, zarówno na górnej powiece, jak i na linii wodnej, a ja na co dzień zamiast czarnej kreski, wybieram taką, która mi bardziej pasuje kolorystycznie do reszty makijażu :-)

Pierwsze spotkanie ze Sleek'iem zaowocowało zauroczeniem, które trwa do dziś, a rodzinka Sleek'a się powiększa :-) Moim pierwszym dzieckiem była Paletka Vintage Romance, w jesiennej kolorystyce, której używałam niemal codziennie, od kiedy wpadła w moje łapki :-)
Bardzo lubię te kolorki i żałuję, że jest to jedynie wersja limitowana, ale no cóż nie ma sensu robić zakupów na zapas...
Teraz nie mogę się doczekać nowej paletki Garden of Eden, która ma się pokazać w sklepach pod koniec miesiąca.

Używałam w ubiegłym roku wielu bronzerów i róży, ale ten konkretny skradł mi serce. Lovely Snow Blush w odcieniu Frozen Cheek daje naturalny efekt zdrowo zaróżowionych policzków. Śmiałam się, gdy po przyjeździe do Szwecji poszłam do łazienki i zrobiłam makijaż, stwierdzając głośno, że teraz wyglądam jak człowiek, a nie blada śmierć (po całej nieprzespanej nocy). Na mój komentarz ciocia odparła, przecież nie byłaś blada, miałaś rumieńce - nie zorientowała się, że były namalowane ;-)
Od zakupu używam codziennie i zastanawiam się, czy gdzieś jeszcze dostanę, bo jest w ofercie limitowanej :-(

Cieni, których często używałam (które wpadły do mojej kosmetyczki pod koniec roku) ze względu na ich uniwersalność są potrójne cienie od Paese. Średnio napigmentowane, ale przy użyciu na mokro oprócz makijażu dziennego, można wyczarować także fantastyczny makijaż wieczorowy.

Najlepszym podkładem, którego używałam w ubiegłym roku jest Chanel Vitalumiere Aqua.
Bardzo dobrze radził sobie z moją kapryśną skórą, matowi na długie godziny, bez wysuszenia skóry. Pięknie się dopasowuje do mojego odcienia skóry (niczym Królewna Śnieżka), gdzie niemal wszystkie inne podkłady są zbyt ciemne i wyglądają sztucznie. Pachnie cudownie, jest wydajny, trwały i delikatny dla skóry. Niestety cena powala na kolana, więc nie wiem czy jeszcze kiedyś kupię. Myślę, że jest wart każdej złotówki :-)

To by było na tyle, jeśli chodzi o moich ulubieńców.
Nie planuję postu denkowego za ubiegły miesiąc, ponieważ zużywałam głównie próbki i ciężko mi coś więcej o nich powiedzieć, a ze zdjęciami też byłoby kiepsko, bo będąc w podróży zużyte produkty wyrzucałam na bieżąco

sobota, 4 stycznia 2014

Ulubieńcy roku 2013 - część pierwsza

Witajcie!
Początek roku zaczął się dla mnie nie do końca przyjemnie,
jakieś paskudne chorubsko mnie łapie i nie mam na nic siły,
ale na prośbę Oli zebrałam się w sobie i tak oto powstał ten post.

Jeśli jesteście ciekawe, jakie kosmetyki zapadły mi w pamięć najbardziej w ubiegłym roku, 
zapraszam do lektury :-)

1. Zapachy


Latem używałam głownie zapachu Lancome Tresor in Love. Jest lekki i świeży, jednocześnie długo utrzymuje sie na skórze. Nie był męczący nawet przy wysokich temperaturach. Elegancki, a jednocześnie bezpieczny.

Jesienią zakochałam się w Kenzo Jungle Elephant i to jego obecnie najczęściej używam. Zapach ciepły niespotykany, a poznany dzięki B. Nietypowy zapach z charakterem, który w zależności od osoby rozwija się w różnych kierunkach. Najprościej można go określić jako zapach świątecznych przygotowań - korzenny i ciepły, otulający.

Niezależnie od pory roku uwielbiam zapach Chanel Coco Mademoiselle. Jest zapachem eleganckim, wyrafinowanym i w moim przypadku zarezerwowanym na specjalne okazje :-)

Ostatnio spodobał mi się też Thierry Mugler Angel w wersji EDT, który dostałam od Mikołaja w zestawie z atomizerem do torebki :-)

2. Kosmetyki uniwersalne


Organique balsam do ciała z masłem shea. Mój pielęgnacyjny must have. Od kiedy go odkryłam, zawsze mam w kosmetyczce 1 słoiczek. Przewinęło się już u mnie kilka zapachów - mleko, Afryka, greckie i ostatnio z edycji limitowanej o zapachu pierniczków :-)
Świetny nawilżacz do wszystkiego, do włosów, ust, stóp, rąk, a w razie potrzeby do całego ciała. Ma wprawdzie zwartą konsystencję, jednakże po rozgrzaniu w dłoniach zmienia się w olejek o cudownym zapachu i właściwościach intensywnie nawilżających. Jednym słowem kocham.

Drugim uniwersalnym kosmetykiem jest olej kokosowy, którego używam głównie do włosów, zarówno samodzielnie, jak i jako dodatek do maski. Latem nie raz poratował moją skórze po zbyt długim opalaniu. Przepięknie pachnie i latem zastępuje u mnie Balsam Organique - jest lżejszy i szybciej się wchłania. Jest to już moje kolejne opakowanie i przestałam już liczyć. Zawsze widząc dno wybieram się po kolejne opakowanie :-)

3.  Włosy


Nieśmiertelny Batiste, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Zmieniam tylko zapachy i kupuję już niemal w ilościach hurtowych. Najbardziej mi chyba przypadł do gustu wiśniowy, ale każdy pachnie fantastycznie. O działaniu nie będę sie już rozpisywać, moje czytelniczki wiedzą, że nie raz już o nim pisałam i go kocham XD

Szampon Hipp ma delikatny zapach i równie delikatne działanie. Nie zawiera SLS,  ALS, nie wysusza  i nie uczula. Włosy bez użycia odżywki ciężko rozczesać, ale i bez niej są miękkie i lśniące. 

Maska do włosów Qrganique Anti Age - kolejny hit kosmetyczny, do którego regularnie wracam. Przepięknie pachnie, a opisałam ją dokładnie w swoim pierwszym poście kosmetycznym :-)

Orfluido - serum do włosów z olejkiem arganowym. Delikatnie pachnie, doskonale zabezpiecza końcówki, ale co ważnie nabłyszcza włosy bez ich obciążenia. Nawet po zmyciu, pomimo zawartości silikonów efekt wygładzenia utrzymuje się na moich włosach,  przeciwieństwie do podobnych produktów innych firm.

Tangle Teezer, czyli ratunek dla moich długich, niesamowicie plączących się włosów. Wybrałam szczotkę w wersji kompaktowej, dzięki czemu zawsze mogę mieć ją przy sobie :-), spisuje się świetnie nawet przy rozczesywaniu skołtunionych od szalika kosmyków, bez szarpania i godzinnego męczenia się.

4. Ciało


Domowe SPA, czyli kula do kąpieli Organique. Uwielbiam jej efekt. Dodana do kąpieli błyskawicznie się rozpuszcza i nawilża nasze ciało. Cudowny zapach roznosi się po łazience jeszcze długi czas po kąpieli. Uwielbiam moczyć się w wannie w jej towarzystwie :)
Po kąpieli wystarczy delikatnie zebrać wodę z ciała ręcznikiem (bez pocierania) i można wskakiwać w piżamkę - balsamy i kremy nie są już potrzebne.

Palmer's - delikatnie brązujący balsam do ciała. Miałam wprawdzie małą ilość, bo 50 ml, które znalazłam w Glossybox, ale zdążyłam się w nim zakochać. Obłędny zapach czekolady od razu poprawia humor, a sam balsam wyraźnie nadaje skórze opalony odcień bez smug, plam i zacieków. Efekt utrzymuje się do kilku dni. Na pewno pomyślę o jego zakupem w sezonie wiosenno-letnim.

Rozświetlający olejek do ciała PAT&RUB, którego używałam także do twarzy. nadaje skórze delikatną poświatę i subtelnie podkreśla opaleniznę. Skóra po użyciu jest nawilżona, a sam olejek szybko się wchłania i nie brudzi ubrań. Szkoda, że cena przeraża, ale może przed wakacjami pojawi się w ofercie z zniżką 50%. Jak tylko będzie na promocji, na pewno się nim zainteresuję :)

Zostając przy PAT&RUB przyznaję pokornie, że również Peeling Rewitalizujący, który również znalazłam w Glossybox początkowo nie budził mojego zachwytu. Jednakże byłam zaskoczona już po pierwszym użyciu. Rewelacja. Zapach, który początkowo nie przypadł mi do gustu oczarował mnie. W użyciu rewelacyjny - wydajny i łatwy w obsłudze. Dzięki zwartej konsystencji nie spływa z dłoni, dzięki czemu nic się nie marnuje. Delikatnie, ale skutecznie złuszcza naskórek, pozostawiając podobny efekt jak kula kąpielowa Organique - skóra nawilżona i nie wymaga już użycia balsamu.

Zostając przy PAT& RUB urzekł mnie również krem do rąk. Wprawdzie nie do końca podpasował mi zapach (mam wersję z trawą cytrynową i kokosem), jednakże działanie rekompensuje mi zapach :-)
Od kiedy pamiętam, skóra moich rąk zawsze sprawiała problemy, czy to po myciu naczyń, czy po użyciu innych detergentów (nie cierpię niczego robić w rękawiczkach) bardzo cierpiały i się na mnie mściły. Piekły, swędziały, a skóra była szorstka i napięta. Zimą dochodził dodatkowo mróz i moje dłonie wołały o pomstę ;-)
W końcu trafiłam na ten krem i śmiało mogę powiedzieć, że problem przestał istnieć. Krem zaskakuje wydajnością, zamknięty jest w higienicznym opakowaniu z pompką, a ilość spokojnie można kontrolować.
Na pewno kupię jeszcze nie raz, ale w innej wersji zapachowej.

Pokochałam również produkty Bath & Body Works. Tutaj akurat cała linia (żel, balsam i mgiełka zapachowa) w wersji mini. Kosmetyki przede wszystkim fantastycznie pachną, zapach utrzymuje się bardzo długo, o czym przekonał się kocyk Oli.
Balsamy świetnie sobie radzą z nawilżeniem. Są wydajne, szybko się wchłaniają.
Żele pod prysznic dobrze się pienią i fantastycznie uzupełniają się z balsamami i mgiełkami.
Bardzo ubolewam nad faktem, że dostęp do sklepów jest ograniczony, za daleko mam do Warszawy, żeby skoczyć na zakupy, a na allegr nie mogę przecież wypróbować, poczuć zapachu i skorzystać z promocji oferowanych przez sklepy stacjonarne.
Liczę jednak, że w końcu dystrybutor się postara i uruchomi sklep internetowy, chociaż to dalej nie to co bym chciała najbardziej, to jednak kosmetyki stały by się bardziej dostępne :)

To by było na tyle. Mam nadzieję, że wytrwałyście do końca :)
Nie chciałam zbytnio przedłużać, więc pielęgnację twarzy i kosmetyki do makijażu opiszę Wam w kolejnym poście :)

Czy znacie moich ulubieńców. Jakie kosmetyki Wam wyjątkowo przypadły do gustu w ubiegłym roku?



środa, 1 stycznia 2014

Zakupowe szaleństwo w Szwecji :-)

Hej!
Dzisiaj chciałam Wam pokazać efekt mojego zakupowego szaleństwa :-)

H&M:

Linia zapachowa Delicate Darks:
1. Woda toaletowa (śliczny zapach, który trzyma się bardzo długo)
2. Puder z błyszczącymi drobinkami (tańszy zamiennik tego z TBS i Douglas Schone)
3. Żel pod prysznic + balsam do ciała




Linia zapachowa Pink Macaroon
1. Masło do ciała



The Body Shop:

Linia zapachowa Marakuja - Żel pod prysznic i Masło do ciała
Linia zapachowa White Musk - puder do ciała
Linia nawilżająca Aloes - Nawilżający żel do twarzy



Kicks - IsaDora:

1. Dwa tusze do rzęs z pantenolem - czarny i brązowy
2. Dwa błyszczyki z drobinkami w odcieniach różu
3. Puder/rozświetlacz do twarzy
4. Dwie paletki cieni - błyszczące brązy i fiolety z wiosennej kolekcji
5. Lakier do paznokci z metalicznym niebieskim połyskiem




Pozostałe:

1. Maybelline Color Show Brocades - lakier do paznokci




2. Depend Makeup Kit Trawel to - podróżna paletka do makijażu




I to by było na tyle, jeśli chodzi o zakupy kosmetyczne :)

Sporo tego, ale korzystałam z poświątecznych promocji i przecen nawet do 70% i zapasy na następne pół roku są ;-)