czwartek, 31 lipca 2014

Pierwsze urodziny bloga :-)

Witajcie!
Dziś mija rok, od kiedy w mojej głowie zaświtał pomysł założenia bloga.
Dokładnie rok temu pojawiła się pierwsza notatka.

Akurat siedziałam nad książkami, uczyłam się do egzaminu 
i oczywiście miałam za dużo czasu :-P


Tort nie bardzo tort przypomina, ale własnej roboty :-)

Dzisiaj blog ma:
 242 obserwatorów
około 80 wejść dziennie
i wiele komentarzy pod każdym postem

W ciągu roku pojawiło się 147 postów,
a razem napisałyśmy 2357 komentarzy.

Dziękuję Wam za ten rok,
a w szczególności Oli, Kamili, pewnej B. z charakterystycznym imieniem, mojej rodzinie oraz moim wiernym czytelniczkom i komentatorkom.

Dzięki Wam wiem, że mój blog, mimo że skromny, a czasami przeze mnie opuszczony 
jest dla kogoś ważny, jest odwiedzany.
Dziękuję za miłe słowa, które czytam pod postami.

W ramach podziękowania, chciałam nagrodzić te z Was, które są ze mną najczęściej:



InfallibleLifestyle dziękuję Ci, że przez ostatni rok komentowałaś moje posty najczęściej :-)
Aleksandra Anna była najaktywniejsza na moim blogu w ciągu ostatniego miesiąca :-)

Dziękuję Wam dziewczyny i proszę o maila.
Mam dla Was drobiazgi w ramach podziękowania za wsparcie i komentarze.

Dużo dla mnie znaczą :-)

A resztę czytelniczek zachęcam do obserwowania bloga w najbliższych dniach.
Mam dla Was kilka niespodzianek, ale niech na razie pozostaną tajemnicą :-)

PS. W ciągu ostatnich dni byłam zaganiana, ale jutro postaram się odpowiedzieć na Wasze komentarze pod ostatnim postem oraz odwiedzić Wasze blogi :-)
Przepraszam za zwłokę, ale na wszystko ostatnio brakuje mi czasu :-)


wtorek, 29 lipca 2014

Kolejny makijaż - Sleek Garden of Eden

Witajcie!
Ostatni makijaż bardzo się Wam spodobał, więc postanowiłam dodać kolejny. Tym razem dzienny.

Makijaż oczu w całości wykonany paletką Sleek Garden of Eden, z wyjątkiem linii wodnej - Kohl naturalny,oraz rzęs - pomalowane maskarą Bourjois Volume Glamour Ultra Curl.

Koleżanka ostatnio zapytała, czemu do pracy się nie maluję cieniami, dzisiaj do pracy użyłam cieni.

Taki efekt mi wyszedł :-)


I zbliżenie na oko, niestety nie udało mi się wyraźniejszego zdjęcia zrobić :-( 





 

Nawiasem wspomnę, że zdjęcia robiłam po 8 godzinach pracy i powrocie do domu. 
Wytrzymał dzisiejsze temperatury i nie był poprawiany poza przypudrowaniem twarzy.
Niektórzy narzekają na trwałość Sleek'a, ale jak widzicie po prawie 10 godzinach (po 7 robiłam makijaż, a po 17 zdjęcia) wyglądają prawidłowo :-)

Jak Wam się podoba moja dzienna propozycja makijażu?

Ps. Pomożecie? Niewiele mi już brakuje, żeby przejść do finału ;-)

niedziela, 27 lipca 2014

Jak zdobyć chłopaka - stłuczka i masło The Body Shop Wild Argan Oil :-) - recenzja na wesoło

Witajcie!
Zapraszam na recenzję masełka The Body Shop Wild Argan Oil :-)
Masła The Body Shop są świetnie i powszechnie znane.
Co zatem jest takiego w nowym masełku Wild Argan Oil?
Cóż sama nie wiem...
Pierwsze co odkryłam po otrzymaniu masełka to niesamowity zapach przywodzący na myśl ekskluzywne perfumy.
Poza tym nie zauważyłam niczego specjalnego, co odróżniałby je od innych wersji...



W jakim ja byłam błędzie. Masełko działa subtelnie, ale skutecznie. 
Co mi zaoferowało oprócz idealnego nawilżenia, gładkiej i miękkiej skóry i niezapomnianego zapachu?

 Posłuchajcie mojej historii - uprzedzam jest niezwykła :-) 

W piątek, jak co rano, od kiedy otrzymałam masełko, posmarowałam całe ciało i od razu mogłam wskoczyć w ubranie. Zjadłam i pojechałam do pracy. Niespodziewanie musiałam, pojechać do urzędu, załatwić służbową sprawę. Pomyślałam, super, pół dnia zmarnowane w kolejce. Ale cóż to okazało się, że w kolejce kilku Panów, którzy się akurat nie śpieszyli, więc ustąpili mi miejsca :-) Nie od razu skojarzyłam, co może być powodem mojego szczęścia, ale o tym dalej.

Wracając do pracy utknęłam w korku. Jak ja tego nienawidzę, gorąco, a ja nie mam w aucie klimatyzacji. Gdzieś przy okazji się wyłączyłam i nawet nie zauważyłam, jak wjechałam w samochód przede mną. Byłam przerażona. Już po mnie, już po moich wakacjach pomyślałam :-(

Z samochodu przede mną wysiadł chłopak w moim wieku (mniej więcej) i zamiast krzyczeć, zapytał się, czy wszystko w porządku. Odpowiedziałam, że tak. Nieśmiało się uśmiechnęłam, przeprosiłam. Całe szczęście nikomu nic się nie stało :-) W ramach przeprosin, zaprosiłam pechowego kierowcę na kawę...

Kawa, oczywiście po pracy, przerodziła się w kino. Świetnie nam się z Mateuszem gadało, bo tak ma na imię chłopak, w którego przez przypadek wjechałam. Od tamtej pory spotkaliśmy się w sobotę i w niedzielę. Dzisiaj mi wyznał, że przyciągnął go do mnie mój zapach. Jaki zapach?! Przy tym upale nie używałam perfum! Cały piątkowy wieczór i następne też, zbierałam komplementy dotyczące miękkiej i jedwabistej skóry :-) Później skojarzyłam, że to masło The Body Shop Wild Argan Oil :-)

Nawet nie sądziłam, że niewinne testowanie nowego produktu może mieć tak przyjemne konsekwencje. 

Bardzo dziękuję za możliwość przetestowania tego magicznego masełka :-)

 Proszę trzymajcie kciuki za mnie i Mateusza, a ja już nie mogę się doczekać, kiedy cała linia trafi do sprzedaży. Od razu biegnę po zakupy, bo w tej linii jest jakaś magia ;-)

Podoba Wam się recenzja? Pomożecie mi się zakwalifikować do finału?
Proszę o głosy na moją recenzję konkursową :-)
Znajdziecie ją tutaj:

Moja recenzja została opublikowana pod nazwiskiem Beata Rodak, znajduje się na 6. stronie :-)

Bardzo Wam dziękuję za głosy :-)

PS. W związku z doczytaniem regulaminu post został edytowany, po przetestowaniu masełka :-)

Jutro postaram się o zdjęcia :-)

Makijaż - Sleek Arabian Nights

Witajcie! 
Przepraszam za jakość zdjęć, ale do tej pory nie robiłam makijaży i ciężko mi się przestawić, a obsługi programów do korekty zdjęć dopiero się uczę.

Wczoraj postanowiłam pobawić się nowością Sleek'a. 
Zmalowałam kilka makijaży, każdy wychodzi wieczorowy ;-)
Bardzo ciężko przy tej kolorystyce i intensywności stworzyć makijaż dzienny, ale same oceńcie efekt :-)

Poniższe zdjęcia powstały przy aktywnym udziale mojej siostry Martyny, która dzielnie stała za obiektywu aparatu i słuchała mojego marudzenia :-)

Dziękuję :-*








Do wykonania makijażu posłużył mi mój najnowszy nabytek - paletka Sleek Arabian Nights.
Na środek górnej powieki nałożyłam cień Simbads's Seas (chabrowy niebieski), kącik zewnętrzny zaznaczyłam odcieniem
Hocus Pocus, a wewnętrzny Sultan's Garden  (piękne zielenie),
Kącik wewnętrzny rozświetliłam cieniem Scheherazade's Tale (różowawe złoto), podobnie dolną powiekę, którą od połowy podkreśliłam cieniem Sultan's Garden.

Wyszło jak widać, chociaż w rzeczywistości kolory są bardziej intensywne.
Makijaż idealny na wieczór :-)

Jak Wam się podoba?
Chcecie kolejne?

piątek, 25 lipca 2014

Sleek Arabian Nights + kolejna nominacja Liebster Award

Witajcie!
Od kiedy tylko zobaczyłam zapowiedzi tej paletki, wiedziałam, że musi być moja.
Kolory są cudowne i takie moje :-)

Jak tylko pojawiła się w cocolita.pl od razu trafiła do mojego koszyka :-)
Same oceńcie to cudo:




Tak się prezentują odcienie z pierwszego rzędu:


A tak z drugiego:


Cienie z górnego rzędu są jaśniejsze, bardziej przejrzyste, ale błyszczące, perłowe, 
natomiast te z dołu są bardziej napigmentowane, dają satynowy efekt i niektóre pięknie opalizują :-)

Uwierzcie mi, kolory są w rzeczywistości bardziej, żywe błyszczące i opalizujące, a słaba jakość zdjęć, to wina dzisiejszej, gastronomicznej pogody :-(

Zakochałam się i nie mogę przestać się nią zachwycać :-)

W tym tygodniu dotarło do mnie również masełko z akcji Zostań Testerką masła Wild Argan Oil :-)


Otrzymałam również kolejną nominację do Liebster Award od 
http://womanlikeblog.blogspot.com/2014/01/liebster-award-nominacja.html

Dziękuję za nominację :-)

„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów jeszcze nie rozpropagowanych na tyle, na ile zasługują, czyli o mniejszej liczbie obserwatorów niżbyśmy chcieli, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.” 

Pytania:

1. Paznokcie naturalne, czy tipsy?

Kiedyś były by to tipsy, ale dziś stanowczo wolę naturalne :-)

2. Czy zdecydowałaś się kiedyś na przedłużanie rzęs?

Nie, a ostatnio nie potrzebuję. Niedługo zdradzę swoją tajemnicę długich rzęs ;-)

3. Najlepszy puder dotychczas?

Miałam tylko próbkę, ale Paese bambusowy 

4. Ulubione miejsce na wakacje?

Gdziekolwiek, ale ma być słońce, plaża i woda :-)

5. Depilacja, czy epilacja?

Depliacja

6. Spodnie, czy spódnica?

Sukienka :-P

7. Gdzie pijesz ulubioną kawę?

W domu, przed komputrem

8. Jak często spotykasz się ze swoją przyjaciółką?

Zbyt rzadko :-(

9. Piszesz listy?

Tylko maile, chyba że do klientów w pracy - urzędowe

10. Klasyka, czy ekstrawagancja?

Klasyka

11. Najlepsza zabawa z dzieciństwa.

Chowanego :-)

Ja się wyłamię z konwencji i nie będę nikogo nominować. Byłam już kilka razy nominowana i nominowałam też inne blogi, ale jeśli ktoś ma ochotę to chętnie poczytam, jakich odpowiedzi udzieliłyście na pytania, które ja otrzymałam.
Wklejajcie linki, chętnie do Was zajrzę :-)

czwartek, 24 lipca 2014

Nuxe Huile Prodigieuse

Witajcie!
Dzisiaj zapraszam na recenzję suchego olejku, który skradł moje serce w ubiegłym roku -
Nuxe Huile Prodigieuse
i choć zdradzam go od czasu do czasu, to i taks do niego wracam.
W tej chwili mam go nawet w dwóch wersjach z drobinkami i bez.
Dlaczego?
O tym przekonacie się z dalszej części posta, chociaż dziś wypowiem się jedynie na temat klasycznej wersji :-)


Olejek jest zamknięty w eleganckiej buteleczce z przeźroczystego szkła ze złotym korkiem. Mam wersję 50 ml bez atomizera, ze stoperem na szyjce.
 Kojarzy się z luksusem i taki jest :-)
Jego znakiem rozpoznawczym jest charakterystyczny, intensywny zapach.
Na początku mi przeszkadzał, ale mój nos do niego przywykł i w tej chwili nie jest on dla mnie problemem :-)


Produkt na pewno się nie rozleje, dzięki specjalnemu stoperowi - trzeba się trochę namachać żeby wydobyć olejek ze środka...
To co mnie w tym olejku najbardziej zaskoczyło, to jego wydajność. Już parę kropli wystarczy na pokrycie nim całego ciała, gdy zawsze używałam olejków dosyć obficie.
Wchłania się błyskawicznie, zgodnie z obietnicą producenta, ale skóra jest po nim mięciutka i odczuwalnie nawilżona, a zarazem pięknie pachnie :-) (Teraz pięknie, bo na początku nie do końca zapach mi się podobał, ale to kwestia gustu...)


Olejek pięknie się będzie prezentował w łazience czy na toaletce, a zarazem będzie nam służył długi czas.
Ja używam go zarówno do twarzy, jak i do ciała. Okazjonalnie nabłyszczam końcówki. 
Włosy stają się mięciutkie i zdyscyplinowane, ale zdarza się mi z nim przesadzić, a wtedy nie jest już tak różowo.

Zaraz po posmarowaniu widać, lekką poświatę - jak to jest przy olejkach, ale po chwili znika i zostaje delikatne rozświetlenie, przy dotyku nie czuć lepkości, tłustego filmu. Efekt rozświetlenia, jak dla mnie jest tylko wizualny, ale poprawę nawilżenia można zauważyć niemal od razu.


Na początku bałam się tego olejku ze względu na olej z orzechów makadamia w składzie, z którym się nie polubiliśmy.
Cena też nie zachęcała, ale w listopadowym którymś boksie dostałam miniaturkę 10 ml, a siostra sprezentowała mi też swoją.


Olejek w pełnowymiarowym opakowaniu zakupiłam wiosną. Nie używam go na co dzień, a raczej dla poprawy nastroju. 
Najczęściej używałam do twarzy po podrażnieniach kwasami. Łagodził podrażnienia i koił skórę po nocnej kuracji. Szkoda mi go było na włosy, ale kropelka, czy dwie na końcówki, świetnie się sprawdza. Chociaż trzeba tu uważać :-)

Ja już poznałam fenomen najlepiej sprzedającego się kosmetyku Nuxe, a Wy?



środa, 23 lipca 2014

Make-up no Make-up :-)

Witajcie! 
Co powiecie na makijaż?
Dzisiaj delikatny Make-up no Make-up, którzy szczerze mówiąc jest u mnie rzadkością :-)


Użyłam lekkiego podkładu w musie L'Oreal, całość utrwaliłam sypkim pudrem Yves Rocher i delikatnie rozświetliłam kuleczkami z Kobo.

Kości policzkowe zaznaczyłam różo-bronzerem Sleek'a.


Zrezygnowałam z mocnego makijażu oka, a przede wszystkim kreski, która jest moim znakiem rozpoznawczym ;-)

Zaznaczyłam oko delikatnie cieniem w kremie Maybelline Color Tattoo w odcieniu złota.
Na koniec pociągnęłam rzęsy maskarą Lancome Hypnose Star.


Usta pociągnęłam delikatnym, różowym błyszczykiem z Be Beauty nr 2 i całość się prezentuje jak widać powyżej.

Uważam, że jest to idealny makijaż przy panujących ostatnio temperaturach - nic nie ma prawa się rozpłynąć czy rozmazać :-)

A Wy jakie makijaże preferujecie?






wtorek, 22 lipca 2014

Kolejna paka Bath&Body Works

 Hej!
W zeszłym tygodniu dotarło do mnie kolejne zamówienie z BBW 
dzięki uprzejmości Ani z bloga Made by Ania

Tym razem zamówiłam sobie całą serię Forever Midnight:\
- krem do ciała
- balsam do ciała
- suflet do ciała
- mgiełka
- woda toaletowa


Do tego wzięłam balsam do ciała Aruba Coconut, którego mi brakowało przy mojej ukochanej mgiełce z tej samej linii zapachowej :-)


Zapach Forever Midnight brałam co prawda w ciemno, wiadomo jak w Polsce jest z dostępnością i sklepami stacjonarnymi, ale nie żałuję swojego wyboru.
Tym bardziej, że była na nie podwójna promocja, więc się opłacało zamówić :-)

Na razie przetestowałam i cała gromadka czeka na chłodniejsze dni,
zapach jest piękny, ale mocny, a ja nie chcę przy tych upałach jeszcze dusić otoczenia.
Za to na jesień będzie jak znalazł :-)

Znacie ten zapach? Co o nim myślice?

poniedziałek, 21 lipca 2014

Miss Dior Blooming Bouquet

Witajcie!
Dziś postaram przybliżyć Wam perfumy,
o których marzyłam od pierwszego powonienia, 
a niedawno dzięki wyprzedaży blogowej mogłam sobie na nie pozwolić :-)

Co prawda miałam w tym miesiącu nie robić zakupów kosmetycznych, a zwłaszcza perfum, ale miłość nie wybiera :-)



Miss Dior Blooming Bouquet, bo o nich mowa śniły mi się po nocach,
wołały do mnie z półki w perfumeriach...
I ostatecznie do mnie trafiły :-)


Nie jest to typowo mój zapach, zazwyczaj wybieram cięższe, słodsze perfumy typu Alien, ale Panna Dior ma coś w sobie, co nie daje o niej zapomnieć.


Zapach jest świeży, ale ma charakter, słodki podtekst.
Kojarzy mi się z zapachem dzieciństwa, ma w sobie podobne nuty do perfum, których używała moja mama, kiedy byłam mała...


Jak na zapach kwiatowy, bardzo przypadł mi do gustu. Wyraźnie czuję w nich piwonię (peonię) i różę.
Zapach nie jest płaski, zmienia się z czasem, ale jak na wodę toaletową długo się trzyma. U mnie jest to ok. 5-6 godzin.


Buteleczka swoim kształtem i charakterystyczną kokardką przy korku podkreśla przynależność do linii Miss Dior. Mnie osobiście pozostałe zapachy nie zachwyciły.

A jak jest z Wami? Trzymacie się jednego zapachu?
Macie po kilka? Czy potraficie pokochać zapach po powąchaniu, czy potrzebujecie czasu?

niedziela, 20 lipca 2014

Hipp - Pielęgnacyjny krem do twarzy i ciała


Witajcie!
Dzisiaj recenzja kremu, który kupiłam w zimie z myślą o wyjeździe do Skandynawii, dla nawilżenia skóry twarzy i ochrony przed mrozem, wiatrem.

Niestety wtedy mi się średnio sprawdził, za słabo nawilżał, potrafił ściągać skórę.
Z powodu dyskomfortu, jaki mi zapewniał poszedł w odstawkę i dopiero kilka tygodni temu sobie o nim przypomniałam.

Mam skórę mieszaną, więc za słabe nawilżenie to dla mnie rzadkość :-)

Jakie są moje wrażenia teraz?
Dowiecie się tego z dalszej części posta :-)


Krem znajduje się w miękkiej, białej tubie. Szata graficzna jest charakterystyczna dla całej linii Hipp.
Zapach jest subtelny i delikatny. Bardzo mi przypadł do gustu :-)
Sam krem ma kremową konsystencję (tak wiem, masło maślane :-), jest dość lekki, szybko się wchłania i pozwala od razu nakładać podkład. Nic się nie roluje, nie waży.

Poniżej wklejam opis producenta i fantastyczny skład (po kliknięciu w zdjęcie, powiększy się):


Byłam nim naprawdę mile zaskoczona. Zimą nie sprawdził się wcale, ale obecnie zakochałam się w kremie Hipp. Skład jest naturalny i stosunkowo krótki. 
Stosowany regularnie nawilżył skórę, nie powodował nasilenia błyszczenia, skóra się troszkę uspokoiła i w chłodniejsze raczej nie świecę się jak polana tłuszczem. Wiadomo, przy upałach jest z tym gorzej.
Nie zawiera silikonów. Po jego nałożeniu, nie mam uczucia maski, którą potrafią mi zapewnić drogeryjne, silikonowe kremy (te apteczne zresztą też).


Tubka otwiera się bez problemu. Nie jest również problemem wydobycie kremu. Ma na tyle rzadką konsystencję, że gdy postawimy go na "głowie", wszystko spokojnie spływa. Nic się więc nie marnuje :-)
Według mnie krem ma niemal same plusy:
Pojemność tubki to 75 ml, więc więcej niż krem do twarzy, ale jest to w sumie krem przeznaczony do pielęgnacji twarzy i ciała maluszków.
Używając go nie żałuję go sobie, nakładam dość sporo, a moja skóra go spija. Wchłania się do matu i nadaje pod makijaż :-)
Używam go czasem również na noc i zauważyłam, że twarz się rano nie błyszczy tak mocno, jak po innych kremach.
Co najważniejsze, nie zapychał mnie, nie zrobił mi żadnej krzywdy, co nie zdarza się często :-)


Krem stał się moim ulubieńcem przy ciepłej pogodzie, chociaż zimą nie dawał rady.
Myślę, że osobom o tłustej i mieszanej cerze może pasować. Ja jestem bardzo zadowolona i wiem, że na pewno będą następne opakowania... chyba że wycofają, podobnie jak mój ulubiony szampon :-(

A jak jest z Wami? Jesteście duże dzieci tak jak ja?
Sięgacie czasem po kosmetyki przeznaczone dla dzieci?



sobota, 19 lipca 2014

Yves Rocher Monoi de Thaiti - olejek z drobinkami


Witajcie!
Dzisiaj chciałam Wam przybliżyć olejek, który towarzyszy mi niemal codziennie już od miesiąca.
Jest to Yves Rocher Monoi de Thaiti:



Olejek znajduje się w szklanej, zakręcanej butelce o pojemności 100 ml.
Szata graficzna opakowania nawiązuje do egzotycznej plaży, na pierwszym planie są kwiaty monoi.
Buteleczka jest przeźroczysta i możemy kontrolować stopień użycia. 
Niestety jest to szklane opakowanie i trzeba uważać, żeby nie upuścić, bo może się potłuc.
Wadą jest brak stopera, zwężenia otwolu. Trzeba buteleczkę delikatnie przechylać, żeby nie rozlać olejku.
Po miesiącu używania zostało mi go tyle :


Posiada charakterystyczny dla całej serii zapach, który mi osobiście olejek do opalania.
Jest mniej intensywny, niż w przypadku olejku w wersji bez drobinek.
Dla zainteresowanych skład:


Drobinki są dość duże i jest ich sporo. Moim zadaniem za dużo. Konsystencja wydaje się być lekko żelowa. Tak mi się przynajmniej skojarzyło.
Olejek miał być suchy, ale po posmarowaniu nie wchłania się jakoś specjalnie szybko.
Ja go używam wieczorem, po myciu. Po czym wskakuję w piżamkę i idę spać. Rano na skórze drobinki są widoczne, ale jest ich mniej. 
Efekt jest bardziej subtelny, pasuje na co dzień. Dla zwiększenia efektu, można posmarować ciało przed wyjściem, ale ze względu na długie wchłanianie, wolę swoją metodę :-)

Na skórze prezentuje się tak:


Nie jest to co prawda Nuxe, Pat&Rub, ale przy skromniejszym budżecie z powodzeniem może je zastąpić.
Jeśli miałabym wybierać, to moim ulubieńcem jest Pat&Rub, ale Monoi de Thaiti też mnie urzekł.
W zależności od możliwości finansowych będę pewnie do niego wracać, chociaż na mojej chciejliście jest obecnie Pat&Rub, a w zapasach Nuxe :D

Znacie ten olejek? Jakie są Wasze wrażenia i opinie na jego temat?


piątek, 18 lipca 2014

Avon Anew Vitale BB+

Witajcie!
Jakiś czas temu pokazywałam wam w nowościach kilka produktów Avon Anew Vitale
Na pierwszy ogień idzie krem BB+ :-)
Zakupiłam go za coś koło 20 zł dzięki znajomej konsultantce

Krem otrzymujemy w intensywnie różowym kartoniku. Napisy są w kilku językach bez polskiego. Za to jest naklejka z krótkim opisem.
 Anew Vitale jest jedną z młodszych linii Avon, skierowaną do młodych kobiet. 


W kartoniku znajduje się tuba w odcieniach różu. Szczerze mówiąc byłam nieco zaskoczona wielkością tubki. Wiedziałam, że ma mieć pojemność 30 ml, ale kiedy otrzymałam kremik, wydawał mi się bardzo mały :-)


Krem przepięknie pachnie. Zapach jest subtelny, ale od razu mnie urzekł.
Występuje w jednej wersji kolorystycznej, ale n ie jest to problem. Od razu po nałożeniu dopasowuje się do koloru cery i pięknie się stapia.
Jest to pierwszy krem BB, który jest w stanie zastąpić mi krem i podkład. Do tej pory pod wszystkie BB musiałam używać kremu, bo wysuszały mi skórę. Tu nie mam takiego problemu.


Mam bardzo jasną cerę z piegami i nie lubię, gdy podkład jest mocno kryjący, czy zbyt ciemny. Wtedy od razu widać, że mam coś na twarzy. Produkt Anew zapewnia optymalne krycie niedoskonałości i jednocześnie nie jest na tyle kryjący, żeby piegi nie prześwitywały. W naturalny sposób ujednolica cerę i zapewnia satynowy mat na długie godziny. Moja cera jest mieszana, z tendencją do świecenia, więc jestem zaskoczona tym, jak sobie radzi w ostatnio panujących warunkach pogodowych.


Krem posiada dosyć wysoki filtr UVA/UVB, jak na tego typu kosmetyki, bo aż 20.

Nie lubię kosmetyków Avon, przynajmniej większości, ale czasem trafię jednak na perełkę. Ten krem BB jest właśnie taką perełką, którą mogę z czystym sercem polecić każdemu :-)

czwartek, 17 lipca 2014

Lip Smacker po królewsku :-)

Witajcie!
Widziałyście jakie cuda można dostać w Biedronce?!
Lip Smaker zaangażował Disnejowskie księżniczki i tak powstała cała seria :-)
Widziałam jeszcze jagodowe, waniliowe, malinowe, ciasteczkowe...

Ja zdecydowałam się na wiśniową Śnieżkę :-)



Pomadka już tradycyjnie w Biedronce jest zapakowana w kartonik. Uwielbiam to! Mam 100% pewności, że nikt przy niej nie grzebał, a ja kupuję nowy, nie macany produkt :-)

Opakowanie ma fabrycznie opis w kilku językach, a na wierzchu naklejkę z opisem po polsku:


Dla zainteresowanych wrzucam skład:


Pomadka ma niewielki rozmiar charakterystyczny dla Lip Smackerów.


Pomadkę wykręca się bez problemu, nie urwała mi się jeszcze i przesuwa w obie strony.
Zapach przypomina mi wiśniowe balsamy Avon, które zamawiałam sobie w gimnazjum, wróciły wspomnienia dawnych lat.


Pomadka została zamknięta w uroczym, księżniczkowym opakowaniu, które przykuło mój wzrok w Biedronie. Od razu się w nim zakochałam, zanim jeszcze otworzyłam.


Teraz każda dziewczyna i kobieta może się poczuć jak księżniczka z Disneya ;-)


Pomadka ma intensywny, wiśniowy smak i delikatny połysk, dzięki drobinkom odbijającym światło.
Na ustach utrzymuje się średnio, nie przesusza, ust, nawet delikatnie nawilża. Podkreśla naturalny kolor.

Moim zdaniem jet to idealny gadżet zarówno dla małych księżniczek, jak i tych większych, które tęsknią za dzieciństwem i marzeniem o byciu księżniczką ;-)