czwartek, 31 października 2013

Wygrana - krem AA Prestige C.C.

Witajcie. Znowu się chwalę :)
Tym razem długo i niecierpliwie wyczekiwanym kremikiem C.C., który udało mi się wygrać na stronie Piękność Dnia :)

Długo się naczekała, ale dzisiaj z zaskoczenia pojawił się kurier i wręczył mi paczuszkę.

Troszkę zaskoczona byłam, ale Halloween z prezentami jest przyjemne.
Pomimo fakty, że "święta" tego nie obchodzę.

Kurier wręczył mi dość sporą paczkę, jak na jeden krem, a w środku:


 Wyczekiwany kremik i próbeczki :)




Jak to ja kosmetyczna sroczka musiałam od razu otworzyć.
Tym bardziej, że mina mi zrzedła, jak zobaczyła, że to wersja Medium.


Na szczęście ładnie się dopasowuje i stapia ze skórą.
Nie jest za ciemny, czego się obawiałam.


Oczywiście musiałam się od razu maźnąć.
Na razie nic więcej nie mogę stwierdzić, ale biorę się za testy i za jakiś czas powinna się pojawić jego recenzja :)

środa, 30 października 2013

Chanel - miłość od pierwszego użycia

Witajcie!
Dzisiaj zapraszam na recenzję podkładu Chanel.


Wprawdzie używam go dopiero drugi tydzień,
ale już z czystym sercem mogę stwierdzić, że jest świetny.


Trafił do mnie z wyprzedaży u Marthe Tischendorf z bloga Różowy Świat Marthe.



Podkład zamknięty jest w cielistym, nieprześwitującym opakowaniu w kształcie kostki.
Nie ma problemu z jego wydobyciem, ponieważ jest dosyć rzadki, a zakończenie w kształcie dziubka zapobiega rozlaniu, czy wylaniu zbyt dużej ilości. 


Niestety łatwo jest go "upaprać", co widoczne jest na załączonym obrazku :)



Podkład początkowo wydaje się być zbyt beżowy, za duża ilość żółtych tonów, ale po chwili ładnie się stapia ze skórą, niezależnie czy nakładam go palcami, czy pędzlem.





 Od kiedy do mnie dotarł używam go codziennie i muszę powiedzieć, że daje mi to czego od dawna szukałam w podkładzie:
lekki
nie zapycha
delikatnie kryje
druga warstwa nałożono punktowo na niedoskonałości kryje je
jest wodnisty
nie robi plam ani smug
jest bardzo jasny (odcień B10 Beige - Pastel) i nie ciemnieje w ciągu dnia
nie znika sam z siebie ani przy przypadkowym muśnięciu ręką
przyjemny, delikatny zapach
daje satynowo-matowe wykończenie
nie wymaga już użycia pudru

Jedyny minus jaki w nim dostrzegam to cena.
Jest brzydka i okropna.

A teraz przedstawiam Wam mojego pomocnika Stefana, zrobionego przez siostrę.
Przystojny prawda?




poniedziałek, 28 października 2013

Wygrana w konkursie "Zostań testerką Douglas"

Witajcie moi drodzy. Dzisiaj jestem chwalipięta i pokazuję co dostałam do przetestowania od Perfumerii Douglas :)
Zapraszam do lektury.

Dzisiaj po powrocie z pracy czekała na mnie torebka Douglas.
Siostra stwierdziła, że skoro tak przyszły kosmetyki to może i prezenty świąteczne wysyłać zapakowane tylko w ozdobną torebkę ;)

Gdy z niemałym trudem i pomocą siostry udało mi się otworzyć opakowanie znalazłam:
list od Perfumerii Douglas Polska:

Poza listem w paczce znalazłam żel pod prysznic i mleczko do ciała z linii lawenda i tymianek.


Na razie stoją na półce i oko cieszą, ale zaraz wezmę się do testów. Po jakimś czasie zamieszczę konkretną recenzję. Pierwsze wrażenia pozytywne. Eleganckie i smukłe buteleczki. Fioletowy to mój ulubiony kolorek. Dozowniki przemyślane.

Już się nie mogę doczekać użycia :)

niedziela, 27 października 2013

Olejek z drzewa herbacianego i aloes - Tonik domowej roboty :)

Witajcie kochani. Dzisiaj post kosmetyczny, ale bohater inny niż do tej pory bo zrobiony własnoręcznie w domu :-)

Większość drogeryjnych, czy aptecznych toników u mnie się nie sprawdziło. Albo nie domywają twarzy, albo zostawiają nieprzyjemnie lepiącą się warstwę :(
Te lepiej oczyszczające z kolei podrażniały mi skórę twarzy, stawała się ona nadwrażliwa i piekła.
Postanowiłam, że skoro nie jestem zadowolona z gotowych produktów, sama sobie zrobię coś, co może się okazać dla mnie lepsze :)

Tak się zrodził pomysł na tonik z soku aloesowego i olejku eterycznego z drzewa herbacianego.


Użyłam:

Olejku eterycznego z drzewa herbacianego ETJA:


Naturalny olejek z drzewa herbacianego (Malaleuca alternifolia Oil) firmy ETJA otrzymuje się w procesie destylacji parowej świeżych liści i gałązek drzewokrzewu rosnącego w Australii. Oprócz nazwy nie ma nic wspólnego z herbatą. Ze względu na cenne właściwości wykorzystywany jest do produkcji preparatów przeciwtrądzikowych. Olejek posiada przeszło sto różnych substancji czynnych i zaliczany jest do najsilniejszych naturalnych środków antyseptycznych.

Badania naturalnego olejku z drzewa herbacianego przeprowadzone w wielu krajach świata dowiodły, że ma on najmocniejsze ze wszystkich olejków działanie przeciwbakteryjne, przeciw wirusowe i przeciwgrzybiczne. Pomaga zwalczać przeziębienie, katar grypę, łagodzi choroby gardła oraz dziąseł. Wnika głęboko w skórę, wskutek czego zwiększa obszar swego oddziaływania i stymuluje układ odpornościowy. Olejek dobry jest na trądzik, oparzenia, pęcherze, odmrożenia, opryszczki (tzw. zimno) oraz liszaje. Skutecznie łagodzi skutki ukąszeń. Zapobiega zakażeniom, a ponadto przyspiesza procesy regeneracji.

Sok z aloesu zakupionego na Biochemia Urody.com:


Aloes to roślina powszechnie znana i ceniona za właściwości silnie nawilżające, regenerujące i przeciwzapalne, poza tym sok z aloesu promuje gojenie, działa antybakteryjnie, antyoksydacyjnie i przeciwzmarszczkowo.
Rozpoznano ponad 240 różnych gatunków aloesu, z których największe znaczenie w lecznictwie i pielęgnacji ma odmiana Aloe vera barbadensis.
Ekologiczny Sok z aloesu 100% to płyn otrzymywany z wnętrza liści aloesu pochodzących z ekologicznych upraw, standaryzowany na zwiększoną zawartość nawilżających i gojących polisacharydów.
Sok z aloesu EKO stosowany na skórę:
- Nawilża, zapobiega łuszczeniu, poprawia stan suchej skóry.
- Mineralizuje i wygładza. 
- Działa antyseptycznie i przeciwbakteryjnie.
- Sprzyja gojeniu i łagodzeniu podrażnień, stanów zapalnych oraz mikrourazów skóry.
- Posiada własności przeciwzapalne, zapobiega podrażnieniom, zapaleniom mieszków włosowych po goleniu i depilacji. 
- Wzmacnia mechanizmy obronne skóry, wspomaga ochronę przeciwsłoneczną i działa antyoksydacyjnie. 
- Lekko rozjaśnia - związek aktywny aloesu - aloesyna, wykazuje również działanie hamujące wobec enzymu tyrozynazy, który uczestniczy w produkcji melaniny, brązowego barwnika skóry
- Działa przeciwzmarszczkowo i odżywczo. 
- Stosowany na skórę głowy, zapobiega zapaleniom, łagodzi łupież, swędzenie i wzmacnia cebulki włosów. 
- Składniki aktywne aloesu łatwo wnikają do głębszych warstw skóry. 

 Sok z aloesu EKO jest polecany dla cery suchej, tłustej-przesuszonej, delikatnej, zniszczonej, podrażnionej, dojrzałej, po goleniu i depilacji oraz do przesuszonej skóry głowy i włosów. Jest on także w pełni bezpieczny w pielęgnacji skóry naczynkowej i wrażliwej.

Gotowy tonik wygląda tak:


Jestem bardzo zadowolona z mojego dzieła. Moja skóra bardzo się z nim polubiła.
Ostatnio ogarnęła mnie mania na naturalne kosmetyki, oleje, hydrolaty i maski.
A moja skóra mi kibicuje.

Powyższy specyfik:
+ odświeża skórę
+ tonizuje
+ przez chwilę czuje się przyjemny chłód (dla mnie kojące uczucie)
+ skóra jest nawilżona
+ nie ściąga skóry i  nie pozostawia nieprzyjemnej warstwy
+ niespodzianki nowe się nie pokazują, a stare szybciej znikają
- okropny zapach (ale naturalne kosmetyki zazwyczaj mają nieprzyjemny zapach)

Gorąco polecam wszystkim osobom niezadowolonym z produktów drogeryjnych i zachęcam do eksperymentowania i tworzenia kosmetyków dokładnie takich, jakich potrzebuje nasza skóra.

A co wy sądzicie o własnoręcznie robionych kosmetykach?

PS. Pamiętacie o trwającym u mnie rozdaniu?





środa, 23 października 2013

Moje dzisiejsze zakupy...

A dokładniej mówiąc 1 zakup - emulsja matująca Iwostin.
Weszłam do apteki po kremik, a tu emulsja Iwostin, do której robiłam maślane oczy od dłuższego czasu w cenie 29.90 Żal byłoby nie kupić.
Poprosiłam więc Panią o kremik, a ona do mnie "przepraszam, proszę poczekać" i znikła na zapleczu. Zdziwiona czekam.
Za chwilkę Pani wraca i wręcza mi reklamówkę.
Grzecznie podziękowałam, wróciłam do domu, zaglądam do środka, a tam... 
WOW


Żel do mycia twarzy z tej samej serii, 2 książeczki i mnóstwo próbeczek.

Kupiłam zaledwie jedną rzecz, a wróciłam z całą masą kosmetyków :)
Bardzo lubię takie zakupy, kto by nie lubił :)

wtorek, 22 października 2013

Róż czy bronzer? - oto jest pytanie :)

Witajcie.
Dzisiaj podejmę temat, dla mnie osobiście istotny.
Nie wiem, jak Wy (ale chętnie się dowiem - piszcie w komentarzach), ale ja ze względu na mój typ urody (rudo-kasztanowe włosy i mnóstwo piegów) preferuję bronzery. Wyglądają u mnie bardziej naturalnie. To samo zresztą doradzają mi wizażystki.
W różu się źle czuję, ale nie wiem czy to jest tylko wrażenie, czy faktycznie mi nie pasuje.
A makijaż ma przecież sprawić, że czujemy się dobrze w swojej skórze, więc jak coś nam nie leży, to nie powinnyśmy się do tego zmuszać.

Jakiś już czas temu udało mi się upolować za coś ok. 20 zł
Glam Bronze od L'Oreal.


I od pierwszego użycia niemal się z nim nie rozstaję.
Idealnie napigmentowany, miękki i łatwy w użyciu, nawet mój ułomny pędzel do różu sobie z nim radzi ;-)


Sam bronzerek składa się z dwóch części: rozświetlającej i bronzującej. Pomimo że zawiera w sobie drobinki, nie robi mi z twarzy kuli dyskotekowej ;-)


Na co dzień preferuję naturalny makijaż, z akcentem na oko i nie lubię maski, czy przerysowania. Często mi się to zdarzało w przypadku różu, jednak ten produkt jest dla mnie idealny (chociaż zdarza się, że zdradzę go ze różo-bronzerem Sleek Antique).

Pigmentacja jest przyzwoita, ale mojej niewprawnej ręce ciężko jest zrobić krzywdę na buzi przy jego użyciu. Za to świetnie nadaje się do stopniowania efektu.


Nadaje się do stopniowania efektu i przy moich piegach ładnie i przede wszystkim naturalnie ożywia twarz :)


Odpowiadając na moje tytułowe pytanie, ja wolę bronzer. A wy?

PS. Przypominam o trwającym na moim blogu rozdaniu :)
Więcej informacji tutaj

niedziela, 20 października 2013

Przypadkowy zakup.

Witajcie moi drodzy. Niestety w ciągu tygodnia nie mogę znaleźć wolnej chwili, aby realizować masę pomysłów na posty, które mam w głowie. Wracając po pracy, gdzie większość czasu spędzam przed komputerem też nie bardzo potrafię się zmotywować , aby włączyć go w domu i coś tworzyć. Przepraszam także, że tak rzadko odwiedzam wasze blogi, ale staram się nadrabiać zaległości w ciągu weekendu.

Ubiegły tydzień był dla mnie wyjątkowo pracowity, a na dokładkę wybierałam i kupiłam w końcu moje pierwsze autko :) Małe, ale już własne :D

A teraz chciałam wam pokazać co udało mi się upolować w Naturze, tak naprawdę przez przypadek, gdy przy kasie przeglądałam wyprzedażowe kosmetyki trafiłam na:


Wśród wielu przeróżności, wypatrzyłam eyeliner z limitowanej edycje essence Vintage District. Akurat został ostatni, szary kolorek. Taki jakie lubię przy delikatnym makijażu oka :)
Cena 6 zł, szkoda było nie kupić, i tak właśnie stałam się jego szczęśliwą posiadaczką :)


Zestaw składa się z eyelinera w żelu, zamkniętego w solidnym, szklanym pojemniczku i pędzelka do robienia kresek.


Pędzelek po pierwszych próbach mogę uznać za wygodny. Można nim zarówno robić cienką kreskę, jak i grubą krechę. Jest dobrze wyprofilowany, ani za długi, ani za krótki.


Konsystencja eyelinera jest dosyć miękka, przez co łatwo nabiera się na pędzelek, jednak wadą jest to, że nie zasycha po nałożeniu i zachowuje się bardziej jak kredka niż jak eyeliner.

Na plus muszę zaliczyć to, że nadaje się zarówno na górną powieką wzdłuż linii rzęs, jaki i na linię wodną. Nie ucieka i nie znika. 

W przyszłości będę się musiała bliżej przyjrzeć eyelinerom essence.
Ty jestem miło zaskoczona :)

Używałyście eyelinera od essence?
Jaką formę preferujecie, kredka, kałamarz, żel czy może pisak?

PS. Przypominam o trwającym u mnie rozdaniu klik


wtorek, 15 października 2013

Październikowy Glossybox by Kasia Tusk

Wrześniowy Glossybox tym razem bez zachwytu, ale źle też nie jest.
Niektóre kosmetyki znam, niektóre chciałam przetestować przed zakupem.
Otwieram pudełeczko, w odmiennej szacie, a w nim:


Ulotka i voucher:



Notatka od Kasi Tusk dla fanek Glossybox:
"Hej dziewczyny!
Podobnie jak Wy, nie umiałam się oprzeć pokusie
comiesięcznej porcji świetnych kosmetyków,
zapakowanych w piękne pudełko. Na moim blogu
Makelifeeasier.pl staram się pokazywać nie tylko
modę, ale też ulubione kosmetyki. W tym miesiącu,
dzięki GLOSSYBOX, chciałabym umożliwić Wam
testowanie produktów, które sama używam.
Dobry kosmetyk wcale nie musi być drogi!
Produkty w tym pudełku, są nie tylko w przystępnej
cenie, ale co najważniejsze, bardzo dobrej jakości.
Zachęcam Was do ich wypróbowania.
Kasia Tusk"                                  

W pudełku znalazłam:


BIODERMA-Sensibio H2O pojemność 100 ml (pełny produkt - ok. 48 zł/250 ml // ok. 74 zł/500 ml)

Płyn micelarny do oczyszczania twarzy i zmywania makijażu, który delikatnie oczyszcza skórę i zmywa makijaż, nawet wodoodporny. Działa kojąco dzięki wyciągowi z ogórka.

Dlaczego wybrałam ten produkt?
To mój ulubiony płyn micelarny! Świetnie sprawdza się na mojej skórze, nie podrażnia, jest delikatny i ma niemal niewyczuwalny zapach. Mam nadzieję, że Wy też go polubicie.


GOLDEN ROSE - Lakier do paznokci Rich Color Pełny produkt 6,90 zł/10,5 ml

Jedna warstwa zapewnia idealne krycie i wysoki połysk, a szeroki pędzelek umożliwia równomierne rozprowadzenie lakieru. Długotrwała formułą gwarantuje trwałość lakieru, czyniąc go odpornym na odpryskiwanie i wszelkie uszkodzenia mechaniczne.

Dlaczego wybrałam ten produkt?
Uwielbiam lakiery Golden Rose za przystępną cenę, super gamę kolorów, a przede wszystkim za ich trwałość. Mam nadzieję, że kolory, które wybrałam, spodobają się również Wam.


LOVE ME GREEN - Organic Energising Face Peeling pełny produkt 49,90 zł/75 ml)

Delikatnie usuwa martwe komórki z powierzchni skóry, stymuluje procesy regeneracyjne, polepsza koloryt skóry. Zabezpiecza skórę przed oznakami starzenia pozostawiając skórę miękką, gładką, promienną, poprawiając jej nawilżenie.

Dlaczego wybrałam ten produkt?
Bardzo  delikatny peeling o wspaniałym zapachu pomarańczy. Lubię kosmetyki organiczne, a po zastosowaniu tego peelingu moja skóra jest o wiele gładsza, nawilżona i ładnie wygląda.



PALMER'S - Brązujący balsam do ciała - poj. 50ml (pełny produkt 45 zł/250 ml

Nawilżający balsam oparty na bazie formuły czystego masła kakaowego, wzbogaconego witaminą E. Balsam nadaje równomierny i naturalny odcień skóry muśniętej słońcem już bezpośrednio po nałożeniu.

Dlaczego wybrałam ten produkt?
Jako posiadaczka jasnej karnacji, muszę nadawać mojej skórze zdrowy wygląd... w zdrowy sposób! Stosuję właśnie ten balsam, który łatwo się rozprowadza i nie pozostawia smug.



PAT&RUB - Cukrowy peeling do ciała - żurawina i cytryna poj. 40 ml (pełny produkt 79 zł/500 ml)

Delikatnie złuszcza, ekspresowo nawilża i poprawia wygląd skóry. Cytrynowe ekoaromat dodaje energii. Żurawina zwalcza objawy starzenia się skóry, regeneruje i wzmacnia. Olejek cytrynowy poprawia wygląd skóry, wygładza ją i oczyszcza.

Dlaczego wybrałam ten produkt?
Ten scrub ma oszałamiający zapach, a do tego świetnie działa na skórę. Po jego użyciu nie potrzebuję już balsamu lub masła, ponieważ moja skóra jest świetnie nawilżona i gładka.



WELLA PROFESSIONALS - Stay Styled Finishing Spray poj. 50 ml (pełny produkt 60 zł/300 ml)

Wspaniale zachowuje kształt fryzury bez utraty naturalnego wyglądu pasm. Nie skleja włosów, jest łatwy do wyczesania. Polimery nabłyszczające sprawiają, że włosy lśnią jak nigdy przedtem.

Dlaczego wybrałam ten produkt?
Ten lakier bardzo dobrze utrwala fryzurę, nie sklejając włosów, pozostawia je miękkie w dotyku. Idealnie nadaje się do stylizacji, w których chcę zwiększyć objętość i puszystość włosów. Przyjemny zapach lakieru utrzymuje się przez długi czas.


Pudełeczko samo w sobie nie jest złe, ale jakoś poprzednie było lepsze. Nie mam mu wprawdzie nic do zarzucenia, ale Biodermę miałam (nawet pisałam w denku z września o niej), ale jest to kosmetyk, z którego byłam zadowolona i na pewno wykorzystam do ostatniej kropelki. Jeśli chodzi o PAT&RUB to zastanawiałam się nad balsamem do rąk o tym zapachu i już wiem, że nie kupię. Dobrze, że przekonałam się na próbce, nie na pełnym produkcie, bo byłabym zła. Lakiery Golden Rose lubię i też wykorzystam. Peeling niestety poczeka na swoją kolej, bo obecnie mam zaczęte chyba trzy różne i muszę je wykończyć. Balsam Palmer's ma piękny zapach, ale na dłuższą metę chyba za słodki jak dla mnie. Od czasu do czasu na poprawę humoru jak najbardziej!
Lakier zawsze się przyda, zwłaszcza wersja mini. Idealna do torebki czy na wyjazd.

W sumie jestem bardzo zadowolona, mimo że nie do końca trafione w moje gusta kosmetyki, to jednak pudełeczko pozwoliło mi uniknąć nieudanych zakupów! Swój cel spełniło :)

Przepraszam za jakość zdjęć, ale aparat odmawia dzisiaj współpracy. Jak mi się jutro uda to spróbuję poprawić.

A jakie są wasze wrażenia?


Na koniec przypominam o trwającym na moim blogu rozdaniu i zapraszam do udziału:


sobota, 12 października 2013

Minirozdanie u Black Cherry Lady

Kochani.
Mam dla Was małe rozdanie.
Nagrodą jest poniższy zestaw:


Matujący i odświeżający krem-sorbet Garnier
oraz
Chłodzący balsam do nóg Yves Rocher

Co zrobić, aby wygrać zestaw?
1. Musisz być publicznym obserwatorem mojego bloga
2. Musisz lubić mój profil na facebooku
3. Dodać notatkę/baner/udostępnienie na blogu/facebooku i podać link
4. Dodać 2 komentarze pod postem
- w pierwszym zgłoszeniowym, który zostanie opublikowany proszę o podanie 
a) Obserwuję jako:
b) Na Fb lubię jako:
c) notatka/baner/udostępnienie, podać link
- w drugim, którego nie będę publikować proszę o podanie adresu mailowego
(aby uniknąć wątpliwości, informuję, że warunkiem koniecznym udziału w konkursie jest spełnienie wszystkich powyższych punktów)

Regulamin:
1. Organizatorem i sponsorem rozdania jestem jest właścicielka bloga blackcherrylady.blogspot.com
2. Rozdanie trwa od dzisiaj, tj. 12.10.2013 r. do 11.11.2013 r.
3. Zwycięzca zostanie wyłoniony w wyniku losowania w ciągu max. 3 dni od zakończenia rozdania.
4. Nagrody wysyłam jedynie na terenie Polski.
5. Po ogłoszeniu zwycięzcy wyślę do niego także maila. Na adres czekam 7 dni, a później powtarzam losowanie.

Życzę powodzenia i zapraszam do zabawy!

czwartek, 10 października 2013

Wygrana w konkursie Spa Vintage Body Oil i zakupy w Yves Rocher

Dzisiaj, dotarła do mnie w końcu nagroda wygrana w konkursie Spa Vintage Body Oil.
Tak na prawdę to konkursy były 2, ale czekałam na całość, żeby pokazać za jednym razem.
Niestety w wyniku omyłki w adresie paczuszka krążyła troszkę po Polsce i dotarła do mnie z opóźnieniem, ale jest!

Oto moje nagrody:


Dostałam dwufazowy peeling do rąk i stóp


 oraz
 Peeling do ciała cukrowo-orzechowy z linii Argan Oil


 a także Aromaterapeutyczny żel pod prysznic z linii Shea Butter



Pachną fantastycznie i już nie mogę się doczekać testowania :)

Tu ogromne podziękowania, ponieważ Żel i Dwufazowy peeling to nagrody w zaległym konkursie, którego wyniki przespałam, jednak organizator mimo wszystko postanowił wysłać kosmetyki takiej ciapie, jak ja :D

W konkursach Spa Vintage Body Oil może wygrać każdy. Wystarczy polubić na fb link i brać udział w bardzo często organizowanych konkursach :)

A na koniec moje zakupy w Yves Rocher:


Dostałam ulotkę promocyjną, gdzie za dowolny zakup gratis był olejek pod prysznic. 
Miałam już kiedyś, bardzo go polubiłam, ale szkoda mi było pieniędzy na kolejny, więc gdy przyszła ulotka postanowiłam przejść się do sklepu. Kupiłam kremik do rąk z nowej linii Miód i Muesli, bo tych zimą nigdy dosyć, a rozmiar w sam raz do torebki, która ostatnio jest coraz cięższa :(

Miałyście okazję wypróbować? Ja już się nie mogę doczekać :)

sobota, 5 października 2013

L'Oreal Blackbuster Eyeliner - kupić czy nie kupić? Oto jest pytanie...

Na ostatniej promocji kolorówki w Rossmanie kupiłam eyeliner w pisaku.
 Mój wybór padł na L'Oreal Blackbuster.


 Opinie na wizażu przeczytałam dopiero po powrocie do domu i mina mi nieco zrzedła.
Ale kupiłam to trzeba używać.
Wprawdzie na co dzień nie maluję czarnej kreski,
a jedynie w kolorze zbliżonym do cieniu lub korelującym z ubraniem,
to jednak od czasu do czasu marzy mi się smoliście czarna kreska na oku.
Niestety z L'Orealem nie jest to wcale proste :( 
Zawsze kilka razy muszę podchodzić do namalowania kreski
i za każdym razem wymaga ona poprawek, z racji tego rzadko używam tego eyelinera.
Zazwyczaj się gdzieś śpieszę i nie mam czasu na zabawę i poprawki.


Podoba mi się w nim to, że końcówka jest dobrze wyprofilowana, co z założenia powinno nam ułatwić namalowanie zarówno grubej jak i cienkiej kreski na powiece.
Próba testera na ręce wypadła pozytywnie. Kreska na dłoni jest równa i jednolicie czarna, o taka:


Jednak przy malowaniu kreski na oku wygląda to tak:


Witać tu, że czerń nie jest już taka głęboka, jest wyblakła, tworzą się prześwity.
Kiedy chcę poprawić, to poprzednia wersja się ściera i jest już tylko gorzej.
Nie wiem czy wina tkwi w eyelinerze, czy w jego przechowywaniu (wiadomo jakie są warunki przechowywania w Rossmanie).
Podobnie działo mi się z eyelinerem Oriflame, ale dopiero po kilku miesiącach używania.

Jednak zdarzyło mi się z tym eyelinerem coś, co dla mnie kompletnie go dyskwalifikuje, mianowicie przy którymś z kolei otwieraniu nastąpiło coś takiego:


I od tej pory, gdy chcę go użyć, muszę się męczyć ze zdjęciem takiej zatyczki, która powinna być połączona z zewnętrzną częścią. Klejenie niewiele dało i za każdym użyciem "kropelki" po kilku otwarciach wraca do mnie ten sam problem.

Liczę, że w końcu się wyrobi, ale czarno to widzę. Nie lubię wyrzucać kosmetyków, więc pewnie będę próbować się nim malować od czasu do czasu (o ile moja cierpliwość nie zawiedzie).
Generalnie nie jest najgorszym pisakiem jaki miałam, ale tyłka też nie urywa.
Ostatecznie nie kupię go już więcej, bo więcej z nim zabawy niż jest tego wart.

Jestem ciekawa, czy używałyście i czy przytrafiło wam się coś podobnego? Nie mam pojęcia czy tylko ja mam takiego pecha, czy to jednak wada konstrukcyjna?



piątek, 4 października 2013

Mają wszyscy, mam i ja - Tangle Teezer

I znowu mnie długo nie było. Bierze mnie jakieś choróbsko paskudne - giń siło nieczysta! - przez co nawet nie miałam siły zaglądać w ostatnich dniach na bloga, nie mówiąc o pisaniu, ale dziś już lepiej się czuję więc jestem.

A przychodzę z recenzją mojego ukochanego ulubieńca września - Tangle Teezer


Zanim stałam się jej szczęśliwą posiadaczką naczytałam się i nasłuchałam się na jej temat ochów i achów u innych bloggerek.
Faktycznie jest to rewelacyjny wynalazek.

Ostatnio wprawdzie skróciłam nieco włosy, ale od kiedy pamiętam, zawsze miałam problem z ich rozczesaniem. Szczególnie w okresie jesienno-zimowym, gdy noszę szaliki. Strasznie mi się wtedy włosy plączą :(


Ten cud techniki brytyjskiej :D fantastycznie sobie radzi z moimi niesfornymi kołtunkami, a czesanie staje się przyjemnością. Dzięki temu, że igiełki szczotki są elastyczne, zeskakują z poplątanych włosów, rozczesując delikatnie i bez ciągnięcia.

Do tej pory używałam drewnianej szczotki, ale w porównaniu z TT odpada.
Zresztą i ta wymagała już wymiany, swoje odsłużyła i zaczęła się buntować :)


TT jest fantastycznie wyprofilowany, doskonale leży w dłoni i nie wypada. Bałam się tego i zastanawiałam się, którą wersję wybrać. Ostatecznie zdecydowałam się na kompaktową, żeby nie martwić się o jej stan, gdy noszę ją ze sobą w torebce :)


Wybrana przeze mnie wersja jest bardziej praktyczna od klasycznej, jeśli chodzi o noszenie jej ze sobą, ze względu na zamknięcie, chroniące ząbki przed wygięciem i uszkodzeniem.
Łatwo się ją też czyści i nie zostają na niej włosy, co denerwowało mnie w klasycznych szczotkach do włosów. Zawsze miałam problem z usunięciem wszystkiego do końca.

Uwielbiam, a wręcz kocham i polecam każdemu. Najlepsza szczotka, jaką kiedykolwiek miałam (mam nadzieję, że nikt mi krzywdy nie zrobi za nazywanie TT szczotką ;-))


Używacie? Planujecie zakup? Polecam!