poniedziałek, 26 stycznia 2015

Zaległe denko listopad

Witajcie!
Oj mam ja poślizg, ale miałam ostatnio sporo na głowie, do tego choroba i trochę rzeczy, w tym bloga niestety zaniedbałam. 
Zaangażowałam się również w nowy projekt, ale o tym na razie sza...
Obserwujcie bloga, a wkrótce dowiecie się o co chodzi :-)

Zapraszam Was dzisiaj na denko z listopada, a w najbliższym czasie będę się starała trochę nadrobić zaległości, w tym blogowe :-)

Kosmetyki, a raczej puste opakowania po nich, po sesji od razu wyrzuciłam, żeby mi się nie zbierały po kątach, więc niestety tym razem brak zdjęcia zbiorczego, o którym niestety zapomniałam...

Przechodząc do konkretów, w listopadzie pożegnałam szampon Garnier Respons o pięknym nektarowo-miodowym zapachu (kupuję go w Szwecji lub proszę o to ciocię). Szczerze mówiąc jest to zwykł, przeciętny szampon do włosów. Myje i tyle..., ale zapach to inna bajka. Warty zakupu chociażby tylko dla zapachu :-)


Udało mi się też wykończyć mleczko/balsam do ciała Bath&Body Works. Ich wydajność jest niesamowita. Co prawda używałam w międzyczasie innych balsamów, ale ten starczył mi na wyjątkowo długi okres czasu. Nie jest to może najlepszy z nawilżaczy i nie sprawdza się w okresie grzewczym, kiedy moja skóra wymaga czegoś więcej, ale na wiosnę i lato jest doskonały. Fantastyczny zapach, który mi na początku przeszkadzał, później mnie zachwycił, ale o ile dobrze się orientuję pochodzi z edycji limitowanej...


Masełko the Body Shop udało mi się wygrać w konkursie na testerkę nowych masełek. Zapach miało cudowny, gęstą, iście maślaną konsystencję, jednak zapychał mi skórę. Miałam co prawda jedynie opakowanie 50 ml, ale  nie ciągnie mnie do zakupu dużego opakowania. Pomimo fantastycznego, eleganckiego zapachu drogich perfum i idealnej konsystencji, masełko mnie zraziło wysypem krostek, którego nie miałam po żadnych innych kosmetykach, jakich używałam...


Pożegnałam również Savoin Noir Organique, które kupiłam na wagę. I to nie dlatego, ze je skończyłam, ale dlatego, że mi się popsuło. Sama nie wiem dlaczego. Mydło było świeże, przy mnie Pani otwierała nowe opakowanie, które właśnie przyszło do sklepu, a po zakupie było przez mnie odpowiednio przechowywane (miałam je już wcześniej i nic mi się z nim nie działo) i zawsze nabierałam je z opakowania suchymi rękami. Niestety zaczęło mi pleśnieć w połowie opakowania, więc ląduje w koszu...


W listopadzie też skończyłam kolejne masełko Bielendy, które utwierdziło mnie, że ta seria szału nie robi. Lekko natłuszcza skórę, głównie dzięki parafinie, więc efekt jest nieco złudny. Delikatna konsystencja i piękny zapach to nie wszystko, a ja od kosmetyku, który w nazwie posiada "masło" oczekuję czegoś więcej...


Rzadko używam przy goleniu wspomagaczy, ale skusiłam się na ten żel przy okazji jakiejś promocji w Rosku. Jak lubię produkty Satin Care, choćby wersję lawendową, tak ta wersja jest dla mnie totalnym bublem. Po użyciu ciężko zmyć resztki z nóg, a to co zostaje strasznie się lepi. Poza tym miał mi zapewnić gładkie golenie, ale zapewnił mi jedynie zacięcia i podrażnioną skórę. Ni miałam takiej akcji nawet przy goleniu na sucho. Wolę użyć zwykłej oliwki lub grubej warstwy żelu niż tracić pieniądze na to coś...


Jakiś czas temu otrzymałam tabletki Priorin Extra, jestem już po kuracji i wkrótce opublikuję post i rezultaty jakie osiągnęłam. Mam mieszane uczucia co do produktu, ale o tym wkrótce.


O tym kremie Lirene, czytałam pozytywne recenzje. U mnie jednak się nie sprawdził :-(
W moim przypadku nie robił kompletnie nic, do tego zapach przyprawiał mnie o mdłości. Jestem na nie i wracam do mojego masełka z 50% masła shea. 


Zaczęłam sukcesywnie zużywać próbki. Wykończyłam żel z La Roche Posay. Niestety było go 50 ml i nie jestem w stanie powiedzieć jak działał, poza tym że miał ładny, delikatny zapach i nie szkodził.


Za tym tuszem będę płakać. Kupiłam go w kwietniu i od tamtej pory wiernie mi służył. Tusz był rewelacyjny. Miał klasyczną, ale wygięta szczoteczkę i głęboki kolor. Bardzo długo konsystencja była idealna, nie wysychał. Podkreślał rzęsy idealnie na co dzień, ale przy kilku warstwach nadawał oczom wieczorowego charakteru. Nie kruszył się, nie rozmazywał i nie znikał w ciągu dnia. Nie sklejał rzęs - po prostu ideał i kupiłabym kolejne opakowanie, gdyby nie spory zapas w moich zbiorach kosmetycznych innych tuszy :-)


Tak jak już pisałam w listopadzie zużywałam próbki i wykończyłam żel Yves Rocher z letniej edycji limitowanej. Zapach był świeży, nienachalny i możliwe że kupię duże opakowanie, jeżeli w tym roku, latem się pokaże w sklepie :-)


Skończyłam też kolejne opakowanie płynu micelarnego Biodermy - tym razem w wersji zielonej, do cery tłustej. Upewniłam się, że klasyczna, czerwona Bioderma jest lepsza i delikatniejsza i w przyszłości ją będę wybierać, chociaż ta wersja nie jest zła. Po prostu przy czerwonej odnoszę wrażenie, łatwiejszego zmywania makijażu, bez pocierania i podrażnień, tu natomiast jest nieco gorzej :-(


Nie wiem czy ten żel z the Body Shop jest dostępny w Polsce, ale jeśli tak, warto go mieć w swojej kosmetyczce. Żel aloesowy nawilżał moją skórę, łagodził podrażnienia i świetnie nadawał się jako serum nawilżające pod kremy - nie przedłużał wchłaniania się kremu, ani nie skracał trwałości makijażu, ale skóra była bardziej nawilżona i odżywiona.


To tyle, jeżeli chodzi o denko listopadowe. Jutro zapraszam na denko grudnia, a mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu ukaże się denko bieżące - styczniowe  :-)


12 komentarzy:

  1. Fajne denko, ale nic z niego jeszcze nie miałam.. hoho, listopad, a ja mam już pełną reklamówkę pustaków na styczeń :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Denko udane ale nic z przedstawionych rzeczy jeszcze nie miałam ;) Najbardziej zainteresował mnie szampon Garniera :)

    OdpowiedzUsuń
  3. denko sute ;) a co to za tusz, skoro taki rewelacyjny to chętnie bym go wypróbowała :)

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje denko listopadowe też pojawiło się z opóźnieniem początkiem stycznia :)
    sporo udało Ci się zużyć, ciekawi mnie od zawsze ten żel do golenia, bo miałam inne wersje i były bardzo dobre. Masełko TBS też miałam i miło wspominam choć dawno się skończyło, a produkty i zapachy BBW mnie kuszą nie od dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę balsamu do ciała Bath&Body Works. Ja czaję się na inny wariant i mam nadzieję, że niedługo będę go mieć. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sporo smarowideł do ciała :). Ja mam trzy balsamy B&BW ale czekają na swoją kolej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne denko, miałam masełko TBS, a Bioderme mam ale wersji czerwonej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne denko :). U ciebie listopad a ja już na styczeń uzbierane :)

    OdpowiedzUsuń
  9. miałam ten krem z Lirene i na moich stópkach oraz mojej mamy działa cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No kilka produktów mnie zainteresowało :) Szkoda, że niektóre nie są dostępne w PL :)

    OdpowiedzUsuń