wtorek, 13 sierpnia 2013

Szał maskar!

Jako typowa kobieta, rzadko kiedy wychodzę z domu bez makijażu. Mam na myśli wyjścia zaplanowane. Na co dzień staram się nie malować, szczególnie w czasie upałów ograniczam kosmetyki kolorowe. O ile bez podkładu czy cieni do powiek mogę się obejść, to bez tuszu na rzęsach z domu nie wyjdę, o nie! 

Tusz w moim przypadku jest konieczny, ponieważ mam naturalnie rude włosy i rzęsy też są jasne. Kiedy ich ni pomaluję to wyglądam dziwnie, jakby ich wcale nie było. A mam długie i gęste tylko okropnie jasne.

Nie potrafię się obejść bez posiadania co najmniej dwóch maskar - na co dzień i do zadań specjalnych. Moja obecna kolekcja to 6 tuszy:


1. Maybelline Lash Stiletto 
2. Oriflame Wonder Lash
3. L'oreal False Lash Wings
4. Maybelline One by One Satin Black
5. Max Factor 2000 Calorie Volume&Curl
6. Sensai 38 stopni

Na co dzień używam głównie One by One


Jest ona idealna do szybkiego i naturalnie wyglądającego podkreślenia rzęs. Po kilku użyciach można się przyzwyczaić do nietypowego kształtu szczoteczki. 


Po nabraniu wprawy w użyciu nie skleja rzęs i nie robi grudek. Nie obsypuje się i nie rozmazuje. Przynajmniej w moim przypadku. Uwielbiam wszelkiego typu silikonowe szczoteczki maskar. dopasowują się do kształtu oka i precyzyjnie rozdzielają rzęsy.

Na specjalne okazje wybieram L'oreal False Lash Wings


Ma om asymetryczną szczoteczkę. z takim kształtem spotkałam się po raz pierwszy.


Na początku potrafi sprawiać problemy, ale jak już nabrałam wprawy to mogę z jej pomocą wyczarować na rzęsach niemal firanki. Pierwszy tusz, który nie tylko obiecuje, ale i daje faktycznie efekt sztucznych rzęs. Nie skleja, nie kruszy się i nie rozmazuje.

Tusz Oriflame Wonder Lash kupiła nie dawno.


Na razie go nie używam, pomalowałam się kilka razy na próbę, ale mam wrażenie, że jest nieco za rzadki. Daje bardzo delikatny efekt, może jak poleży to zgęstnieje i będzie lepszy. 


Posiada ciekawą w kształcie szczoteczkę. Wykonana jest z tworzywa sztucznego. Z jednej strony posiada dłuższe, a z drugiej krótsze włoski. Pokrywa rzęsy równomiernie, nie skleja i nie robi grudek. Nie rozmazuje się i nie obsypuje, jednak od tuszu wymagam więcej. Może jak poleży będzie lepszy.

Kolejnym tuszem w mojej kosmetyczce jest klasyk dla mnie: Max Factor 2000 Calorie.


 Tym razem w wersji podkręcającej rzęsy. Kocham i uwielbiam. Pięknie podkreśla rzęsy. Jest idealny na co dzień. co jakiś czas do niego wracam. 


Szczoteczka klasyczna, z miękkiego włosia, gęsta i mała. Nie sprawia problemów przy malowaniu króciutkich rzęs w kącikach oczu. Nie kruszy się, nie rozmazuje i nie robi grudek. Mój ulubieniec w dziennym makijażu. Znając mnie, kupię jeszcze niejeden raz.

Tuszem, który używałam do niedawna jest Maybellinie Lash Stiletto.


Kolejny tusz do makijażu dziennego. delikatnie pogrubia rzęsy, jednocześnie je wydłużając. Rzęsy są precyzyjnie rozdzielone i podkręcone. cieszę się, bo udało mi się go kupić w promocji z innym tuszem Maybelline (oddałam siostrze) w Biedronce za niecałe 20 zł komplet.


Szczoteczka z włosia. Dosyć króciutkie włókna, ale długa sama jest dosyć długa. Profilowana w kształt przypominający damskie szpilki (podobnie jak stylizacja opakowania). Chętnie bym jeszcze kupiłam, ale jakoś nie mogę spotkać w polskich sklepach. Może przy jakimś wyjeździe zagranicznym uda mi się go upolować.

Ostatnim tuszem w mojej kolekcji jest miniaturka Sensai 28 stopni.


Tusz dostałam kiedyś w prezencie (miniaturka). Tusz bardzo przyjemny. Zaliczam go także do dziennych. ze względu na to, że był w wersji mini zjeździł ze mną kawałek świata :) Cena niestety zaporowa, więc raczej nie sprawię sobie pełnowymiarowej wersji.


Szczoteczka jest podobna jak w przypadku 2000 Calorie Max Factor, jednak włoski są nieco krótsze. Jest precyzyjna i dociera do krótkich rzęs w kącikach oczu. Bardzo lubiła.

Dwie ostatnie maskary zostawiłam tylko do zdjęć i powędrują do kosza. Już mi się skończyły, niestety.

A wy jakich używacie maskar? Też używacie kilka jednocześnie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz